niedziela, 10 listopada 2013

"Co się tutaj dzieje?"

"Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć"
Jonathan Carroll





ciąg dalszy...


- Nie mam teraz ochoty rozmawiać – oznajmiłam komuś, kto wszedł do mojego pokoju, nie widziałam, kto to, ale przypuszczałam, że to może być moja matka

- Ze swoim chłopakiem nie będziesz gadać – usłyszałam głos Cornela, wzięłam wdech wstałam z łóżka i po chwili stałam naprzeciwko swojego ukochanego

-Wróciłeś! – Zaplotłam ręce na jego szyi i pocałowałam namiętnie – Tęskniłam!

- Tez Malutka - objął mnie w pasie i też pocałował, przesuwając rękę na mój tyłek - ale musisz szybko się zbierać, zabieram Cię stąd, wyjaśniłem już wszystko twoim rodzicom..

-Ale ja muszę Ci coś ważnego powiedzieć!- Przerwałam
- Kochanie powiesz później, a teraz się pakuj – ruszył w kierunku schodów – będę za 10 minut idę jeszcze kilka rzeczy omówić z twoim ojcem…

-Cornel, ale ja.. -  Wyszłam za nim na korytarz- ja…my będziemy mieć dziecko! – Krzyknęłam chyba nawet na cały dom, ale nie ważne to było, Cornel stanął w miejscu, spojrzał na mnie i wrócił powrotem do mnie na górę. Weszliśmy do mnie do pokoju.

- Skarbie nie mam czasu na żarty, później obiecuje wszystko Ci wytłumaczę, chyba ufasz mi nie? – Załapał mnie za rękę i spojrzał prosto w oczy.

-Ale ja nie żartowałam- wyszeptam spuszczając wzrok i kładąc rękę, za którą trzymał mnie sobie na bluzce w okolicach brzucha. Zapadła cisza, tylko z dołu było słychać podniesiony ton głosu ojca i matki. Staliśmy tak może z pięć minut, podniosłam lekko wzrok by zobaczyć reakcję swojego ukochanego, serce waliło mi jak oszalałe i milion białych i czarnych myśli przechodziło mi przez głowę. Złapał moje spojrzenie.

- Pogadamy o tym jak będziesz bezpieczna, ale na razie błagam zrób to, o co Cię prosiłem dobrze?- Zabrał rękę z mojego brzucha, pocałował mnie w czoło – będę za 10 min - poszedł na dół.

Przez chwilę jeszcze stałam tam gdzie mnie zostawił , miałam mieszane uczucia, do tego był mi nieco nie dobrze. Wyciągnęłam z dna szafy walizkę i zaczęłam brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po 10 min przyszedł Cornel zabrał ją i zaniósł ją do auta, dał mi tym samym chwilę bym pożegnała się z mamą, bo ojciec gdzieś zniknął. Po mamie wydać było tylko lekkie zdenerwowanie, kazała mi tylko na siebie uważać, dbać i ze wpadnie do mnie za dzień, dwa i wszystko mi opowie. W końcu przyszedł Cornel i powiedział, że auto już czeka. Na zewnątrz czekał na mnie czarny Merc z przyciemnianymi szybami.Wsiadałam.

- A ty ze mną nie jedziesz? – Spojrzałam na Cornela – mówiłeś, że to ty mnie zabierasz…

- Miałem, ale nie mogę – powiedział unikając mojego wzroku – Patryk Cię zawiezie wie gdzie – dokończył
- Jasne..- Mruknęłam rozsiadając się wygodnie na tylnym siedzeniu
Cornel zamienił jeszcze kilka zdań szeptem z Patrykiem i ruszyliśmy. Ponieważ Patryk jest moim dobry przyjacielem opowiedziałam mu o chłodnym przyjęciu Cornela wiadomości ze będziemy mieli dziecko, o dziwo dowidziałam się ze Cornel zdążył o tym mu powiedzieć i trochę udało się mu mnie pocieszyć. Po tej rozmowie poczułam się zmęczona, kimnęłam się, bo Patryk powiedział ze droga będzie dość długa. Obudziłam się jak już byliśmy na miejscu..Znalazłam się w sporym domku chyba w środku, jakiego lasu czy puszczy. Ale dom w środku był bardzo duży, jasny i przytulny, Patryk oprowadził mnie po nim a na końcu wskazał pokój, w którym miałam spać.



- Jak będziesz czegoś potrzebowała daj znać, tylko proszę nie wydziwiaj za bardzo z jedzeniem, bo jeszcze zakupów do końca nie zrobiłem – zaśmiał się Patryk

- Spokojnie –zachichotałam, – choć wiesz mamy tu jakiś twarożek, pomidora iii…Bułkę? Bo trochę z głodniałam – uśmiechnęłam się szeroko.


Patryk przyniósł mi twarożek i całą resztę, najadłam się i położyłam. Mimo iż spałam w aucie pod czas podróży, w sumie robiło się już późno, więc się położyłam i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 



cdn.

środa, 23 października 2013

3 tyg. Później….

"Bezwstydnie całować Cię na środku ulicy. A niech się patrzą niech wiedzą jaka jestem

szczęśliwa przy Tobie."





Dochodzi  druga trzydzieści w nocy, siedzę na parapecie w swoim pokoju i popijam czekoladę, muzyka  cicho gra, a  pokój wypalenia  srebrne światło  księżyca. To że jestem z Cornelem szybko wyszło na jaw ale nikomu to nie wadziło , ojciec wydał się tym nawet zachwycony , tylko mama  starała mi się to wybić  z głowy .

- Czy ty nie oszalałaś?  - spojrzała się na mnie przez ramię, myjąc naczynia

- Z czym ? – zapytałam ją siadając przy długim kuchennym stole

- Nie możesz sobie znaleźć innego chłopaka?  Tylu chłopców, normalnych chłopców mieszka na naszej dzielnicy a Ty musiałaś sobie wybrać  jednego z tych opryszków ojca, nie chce byś skończyła tak jak ja, martwiąc  się o Ciebie i ojca. -  oparła ręce o  zlew

- Ale ja nie chce żadnego normalnego chłopca tylko chce mieć  to znaczy mam F-a-c-e-t-a , po za  tym zakładając że miałam bym normalnego chłopaka jak bym mu tą  całą szopkę wytłumaczyła  „ Słuchaj kochanie  mój tatuś jest gangsterem, jak mnie zostawisz od szczeli ci głowę”  - powiedziałam udawanym poważnym tonem , a  mama  popatrzyła  się na mnie – nie patrz się tak, bo tak by było, . A z Tobą i ojcem jak było, ty  przynajmniej nie musisz szpiegować  mnie ani Cornela jak to robiła babcia. Z resztą  mnie  i Cornela łączy coś więcej niż tylko uczucie…. – mama odwróciła się  i spojrzała na mnie  badawczo

-Co Ty teraz  chcesz mi powiedzieć? – spytała

Wzięłam głęboki wdech.

-Ja? Nic..tylko tyle że się bardzo kochamy z Cornelem –powiedziałam zapychając sobie buzię popcornem  - wiem o czym teraz myślisz, i jeśli chcesz  znać odpowiedź to brzmi ona „Tak” a następna  odpowiedź brzmi  „ W moje urodziny” a na ostatnie „ jeszcze nie wie, ale przy najbliższej okazji mu to powiem”

W kuchni zapanowała  nie zręczna cisza ,a ja  wypuściłam całe wcześniej wciągnięte powietrze i poczułam dziwną ulgę, patrzyłam na mamę to na  miskę z popcornem. Trudno było cokolwiek odczytać z twarzy mojej mamy, bo wyglądała jak kamienny portret, nie było na niej żadnego wyrazu.  Ciszę przerwał trzask drzwiami , mama podskoczyła, podeszła do mnie i powiedziała  spokojnym tonem

- Tylko nie mów nic ojcu, na razie..

-Jasne – konsumowałam dalej popcorn

- Czego ma mi nie mówić? – tata wparował do kuchni , spojrzał na mnie a mamie dał buziaka na dzień dobry – co moje panie knują ?

- A knujemy co Ci tu kupić na urodziny – wymyśliłam na poczekaniu – nie możemy się  z mamą zdecydować  prawda mamo?  - spojrzałam wymownie na mamę

-Ah no właśnie – przytaknęła mi – co zjesz  kochanie? Zrobiłam  schabowe – mama odwróciła się  w stronę kuchenki by nastawić obiad ojcu .

-To ja już  pójdę do siebie okej?  Trochę się źle czuję … -złapałam wzrok mamy na sobie  - zejdę później coś zjeść  paa..


Poszłam na górę.  Położyłam się na łóżku i prawie zasypiałam, gdy  rozległo się pukanie do drzwi. 

wtorek, 10 września 2013

Dwudzieste urodziny

"[...] namiętność jest zawsze zagadką i nie daje się uzasadnić, i niestety to prawda, że życie nie chroni swych najpiękniejszych dzieci i że często najwspanialsi ludzie muszą kochać akurat to, co ich rujnuje "
Zygmunt Freud



Drogi Pamiętniczku ♥ 


Hura! Nareszcie zdrowa! No…prawie, ale i tak się czuję dobrze. Dziś rano wrócili rodzice..W końcu, swój długi pobyt wyjaśnili tym, że spodobało się im we Włoszech i postanowili przedłużyć sobie pobyt, i zostaliby jeszcze gdyby nie fakt ze dwa dni temu miałam dwudzieste urodziny. Przywieźli mi kilka pamiątek z Włoch, ale bardziej ciekawiło ich to jak dawałam sobie radę. Wracając do urodzin. W sumie wszystko było jak to zwykle urodziny, każdy dzwonił lub przysyłał życzenia… Wpadła też Maria z swoim chłopakiem, obje nalegali bym udała się z nimi na wieczorne zakupy twierdząc, że Cornel musi sam zostać w domu i zająć się sprawami, które powierzył mu mój ojciec..W sumie nic w tym dziwnego nie było. Wróciłam późnym wieczorem z ogromnymi zakupami i oczywiście czymś na kolację. W kuchni dołączył do mnie Cornel, widać było, że był w takim samym dobrym humorze, co ja. Zaproponowałam, żeby pomógł mi przysądzić kolację. Przygotowanie kolacji zajęło nam trochę czasu, bo oprócz gotowania przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, śmiejąc się z tego. Kolacja jednak była wspaniała! Siedzieliśmy naprzeciw siebie zajadając spaghetti, na deser dostałam od Cornela mufinkę z jedną świeczką, która miała robić mój tort urodzinowy. 








Po kolacji poszłam do swojego pokoju..Tam czekała miła niespodzianka, na łóżku leżało małe pudełeczko z karteczką „OTWÓRZ MNIE;) „. Wzięłam pakuneczek do ręki, usiadałam na łóżku i go otworzyłam, w środku był przepiękny wisiorek. W tym momencie rozległo się pukanie.

- Wejdź – powiedziałam odkładając prezent.

- Przyniosłem Ci torbę zostawiłaś na dole – powiedział z uśmiechem Cornel

- Nie musiałeś – wstałam z łóżka i podeszłam do niego – i dziękuje za prezent - dałam mu buziaka, który zmienił się w długi namiętny pocałunek.








Mniej więcej taki, jaki miał miejsce w salonie, ale ten był o wiele dłuższy i namiętniejszy, Czułam jak jego ręce, które najpierw trzymał na mojej tali, posuwały się niepewnie wyżej aż zatrzymały się pod moją koszulką. Na moment przestaliśmy się całować, popatrzył Mi głęboko w oczy, pewnie obawiał się, że teraz zacznę krzyczeć jak opętana by mnie zostawił. Jednak uśmiechnęłam się do niego lekko, wzrokiem wskazując na łóżko, uśmiechnął się znacząco i lekko pociągnął w jego stronę. Nim się obejrzałam zniknęła ze mnie koszulka i cała reszta „zbędnych rzeczy”, leżałam na plecach otulona ciepłem jego ciała, jego tors wyglądał zadziwiająco w świetle świeczek zapachowych, których wiśniowy zapach wypełniał cały mój pokój. Z czułością i delikatnością zaczął całować mnie najpierw w usta potem zszedł niżej i zaczął całować po szyi, a ręką krążył po moich udach. Wszystko to wywoływało u mnie przyjemnie dreszcze, które sprawiały, że zaczęłam chcieć więcej. Musiał się tego domyśleć, bo po chwili zszedł jeszcze niżej, zatrzymał się na dość dłuższą chwile przy moich piersiach. Ssał i delikatnie przegryzał moje sutki. Dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy i zszedł niżej, aż w końcu dotarł do mojego wnętrza. Delikatnie zaczął je pieścić palcami potem dołączył do tego usta i język. Z każdym dotykiem jego ust i muśnięciem ust czułam coraz większe podniecenie. Jednak w pewnym Momocie przerwał, uśmiechnął się do mnie i delikatnie znacząc Ścieszkę od ud powrotem do ust. Pocałował mnie bardzo namiętnie i zaczął we Mnie wchodzić, wywołując przy tym nieogarniętą falę rozkoszy. Nasze ciała poruszały się raz szybciej, a raz wolniej. Przejęłam inicjatywę i byłam na górze potem On znów leżał na Mnie, zanurzając się we Mnie i mocno przytulając. Było cudownie! W końcu po moim pokoju rozległ się głośny krzyk rozkoszy…przeszył mnie niesamowity dreszcz rozkoszy…





Nie przestając całować Mnie, Cornel położył się obok mnie i szepną:

- Miałem Ci to powiedzieć w inny sposób, ale wiedz, że jesteś cudowna i Cię kocham – spojrzał mi w oczy.

Moje serce, które przed chwilą uspokoiło, znów zaczęło bić jak oszalałe, popatrzyłam mu głęboko oczy.

- Ja też – pocałowała go i przytuliłam się mocno do Niego.

Za oknem już świtało, wymieniliśmy jeszcze kilka długich pocałunków i usnęliśmy w objęciach. Następnego dnia, Cornel przywitał mnie czułymi pocałunkami i śniadaniem… to były cudowne urodziny i po urodzinowy poranek. 













Muszę kończyć Pamiętniczku, bo zaraz wybieram się z moją drogą mamusią na wspólne zakupy.



Twoja Liv ♥

czwartek, 5 września 2013

Choraa.....

"Zaw­sze jed­nak roz­poznaję siły, które mają kształto­wać mo­je życie. Poz­wa­lam im działać. Cza­sem prze­walają się przez mo­je życie jak hu­ragan. Kiedy in­dziej wstrząsają tyl­ko grun­tem pod moimi sto­pami, tak że tkwią później na in­nej ziemi, a wte­dy ktoś lub coś zos­ta­je pochłonięty. Umac­niam swoją po­zycję w cza­sie trzęsienia ziemi. Kładę się i poz­wa­lam, by hu­ragan prze­leciał na­de mną. Nig­dy nie walczę." 
Jo­sephi­ne Hart


Jest poniedziałkowy poranek, siedzę w łóżku lekko trzęsąc się z zimna, ehh….chyba się przeziębiłam. Od godziny nie pamiętam dokładnie może szóstej albo piątej rano męczy mnie straszna gorączka i deszcze… Cornel nalega bym poszła do lekarza ale nie chce, jedyne co udało mu się do tej pory to na mówić mnie na gorące kakało i jakieś kanapki.





Uwielbiam go jest taki kochany! Gdy tylko wrócił ze swojego zadania które miał do wykonania, wpadł do Marii i zabrał mnie stamtąd do domu. W sumie u Marii nie było tak źle, tylko nasz babski wieczorek nie co się nie udał bo był na nim obecny jej chłopak Patric. Patric tak samo jak Cornel zajmuje się interesami mojego ojca tylko jego działką są narkotyki a raczej ich przemyt, jest też dobrym kolegą Cornela. Cały czas jednak myślałam o tym co miał do zrobienie Cornel oraz co może się dziać z moimi rodzicami. Po powrocie do domu zrobiłam szybką kolację i oglądaliśmy, jednak byłam bardzo ciekawa co Cornel robił tamtego wieczoru, gdy ja byłam u Marii. 


Opowiesz Mi co robiłeś? – popatrzyłam na Cornela zaciekawionym wzrokiem

-Jak co robiłem? – spytał spoglądając z zaskoczeniem na mnie

-No co robiłeś wczoraj wieczorem, jak ja siedziałam u Marii – wyjaśniłam - czy chodzi o to co mi się przydarzyło ? czy tego faceta co Was sprzedawał policji? - byłam strasznie ciekawa , więc postanowiłam mówić wprost

- Oooo jak ciekawska, ale nie mogę Ci powiedzieć Liv – powiedział spokojnym , ale stanowczym tonem

- Proszęęęęęę, opowiedz co by to nie było - zrobiłam mnę małego dziecka które chce jeszcze zosta na placu zabaw

Ej ! bez takich, chcesz by Twój ojciec mnie zabił, jak bym Ci powiedział bo Tobie nie można tego wiedzieć – powiedział lekko uśmiechając do mnie

A widzisz gdzieś tu mojego ojca? Bo ja nie – spojrzałam na niego pytająco – a zabić to ja Cię zaraz zabiję jak mi nie powiesz – powiedziałam poważnym tonem, przysuwając bliżej do niego

Mam się Ciebie bać? – zaśmiał się lekko
-Radziła bym – przejechałam placem po jego klacie, patrząc się mu głęboko w oczy

Muszę poznać – złapał moją dłoń której plac przejeżdżał mu po klacie – masz większy dar przekonywania niż twój ojciec

- To był komplement? I znaczy, że mi powiesz co robiłeś? - uśmiechnęłam się

Był to komplement i raczej nie mam wyboru, choć śmierć z tak ślicznych rączek mogła wybyć przyjemnością – puścił mi oczko. Zachichotałam.

- To zaczynaj – nie przedłużałam dłużej tego, bo chciałam dowiedzieć się co takiego robił tematego wieczoru. Usiadłam sobie wygodnie a on zaczął opowiadać :


- Tak, dostałem polecenie pozbicia się człowieka – zdrajcy. – przeniósł wzrok na okno, poczym znów przeniósł wzrok na mnie - Szedłem oświetlonym korytarzem hotelowym, wiem gdzie on mieszka, wejdę jak niby nic, w mojej kieszeni płaszczu znajduje się moja ukochana dziewiątka, o wszystko się postarałem, nawet tłumik mam co by nie było słychać dźwięku strzału. Stoję przed jego drzwiami, przed tego cholernego dziada drzwiami, zapukał, powiedziałem, że obsługa hotelowa, standardowa gadka, ten nie świadomy drzwi otworzył je, ja nie bawiłem się pochody, kiedy drzwi się lekko uchyliły, szarpnąłem je do siebie mocno, a temu draniowi zawaliłem soczystego sierpowego w twarz tak, że się przewalił do tyłu, ja wszedłem do pokoju, zamknąłem za sobą drzwi, złapałem jego zakrwawioną twarz, o tak nos to do składania już miał przez chirurga. Złapałem go za jego mordę, spojrzałem mu w oczy i powiedziałem "Wiem". Ten chyba od razu się zczaił o co chodzi. Uderzyłem go po raz kolejny, kiedy chciał krzyną, łapałem jego gardło i ściskałem tak mocno, że nie dawał żadnego dźwięku oprócz próby łapania powietrza, za co dostawałem kolejnego w twarz. -Kiedy skończyłem się nim tak bawić, złapałem go za szyję i rzuciłem na fotel, ten chciał mnie przepraszać, jednak ja nie mam litości, chciał mnie przekupić, o nie, ja mam swoją godność. – przerwał na moment - Po pewnym czasie, zaśmiał się i zaczął drwić ze mnie, jednak to mnie tylko podjuszyło, wyciągnąłem pistolet z tłumikiem już na nim założonym, przystawiłem mu go do skroni, a ten jak niby nic zaczął się ze mnie śmiać, że nie dam rady. Moja twarz z przerażonej i gniewnej stałą się spokojna, widać było, że ta jego gadka nie zniechęciła mnie czy załamała ale dała mi coraz to większy powód. Długo nie czekałem, słyszałem jeszcze jak to chce aby go puścił, nie dokończył zdania, kulka została wystrzelona a on zyskał dodatkowy otwór na głowie, krew zaczęła się z niego sączyć. Dal bezpieczeństwa strzeliłem jeszcze 2 razy w jego głowę. Jakby nigdy nic, wyszedłem z tego pokoju, zamykając go i dając kartkę "nie przeszkadzać" trochę minie zanim odkryją zwłoki. – skończył – teraz już wiesz co robiłem. 



Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, uwielbiałam kiedy do mnie mówił ale jeszcze bardziej jak opowiadał.

- Liv!

- Słucham? – odpowiedziałam z uśmiechem

- Coś tak zamarła? Przestraszyłaś się? - spytał z troską – mówiłem że to nie wiedza dla Ciebie

- Ale mi się to podobało – popatrzył się na mnie lekko zdziwiony , a ja uśmiechnęłam się lekko - zgłodniałam tylko, chcesz coś też?

- Jasne.

Poszliśmy do kuchni, tam jeszcze trochę rozmawialiśmy o tym co mi opowiedział i stwierdził że jestem trochę dziwna jak na dziewczynę, skoro interesuję się takimi rzeczami. Dla mnie był to jeden z udanych wieczorów jakie z nim spędziłam , zaczęłam się zastanawiać nad tym co będzie, gdy rodzice wrócą , wtedy już nie będzie tego co jest teraz. Cornel wróci do swoich stałych obowiązków i już nie będzie spędzał tyle czasu ze mną, znów wrócą tylko same spojrzenia i krótkie cześć. Może czas postawić na jedną kartę i pogadać z nim na poważnie? Zobaczę , bo właśnie Cornel wchodzi do pokoju. Pa Pamiętniczku.




Liv ♥

poniedziałek, 2 września 2013

Spacer


"Kiedy jes­teś za­kocha­ny, wszys­tko zaczy­nasz widzieć w no­wym świet­le; sta­jesz się hoj­ny, prze­baczający i miły w sy­tuac­jach, w których wcześniej by­wałeś twar­dy i podły. W sposób nieunik­niony ludzie zaczną po­dob­nie reago­wać i wkrótce prze­konasz się, iż żyjesz w świecie ogar­niętym miłością, który ty sam stworzyłeś. Al­bo przy­pom­nij so­bie ok­re­sy, kiedy byłeś w złym hu­morze i jak wszys­tko cię de­ner­wo­wało, sta­wałeś się po­dej­rzli­wy, podły i wręcz pa­ranoidal­ny. Widziałeś, jak in­ni ludzie reago­wali na two­je zacho­wanie w po­dob­nie ne­gatyw­ny sposób, i nag­le zdałeś so­bie sprawę, że żyjesz we wro­gim świecie stworzo­nym przez two­je myśli i two­je uczu­cia."
An­tho­ny de Mel­lo.




Kochany Pamiętniczku <3  

Jest piątkowe popołudnie, za oknem okropnie pada i jest chłodno….Nie lubię takiej pogody..Siedzę na parapecie w salonie i przyglądam się jak powstają kałuże na chodniku. Cornel siedzi na kanapie i czyści swoją broń, od czasu pocałunku zrobił się jakiś taki zamyślony ale nawet mino jego rzekomego zamyślania miedzy nami panuje miła atmosfera. Ostatnio jednak naszły mnie dziwaczne myśli i pytania..bo co zrobić,gdy nie możliwie staje się  możliwe? Co zrobić gdy w świcie gdzie panują, krwawe zasady pojawia się znikąd uczucie? Którego nie są w stanie wyrazić nawet największe słowa, a wszystko to dzieje się w cieniu, ciemnych i sprzecznych z  prawem interesów za które albo lądujesz za kratkami albo dostajesz kulkę w głowę od  swoich. Takich myśli mam ostatnio sporo w głowie..ale o tym jeszcze kiedyś indziej napisze. 







 Teraz  jednak chce Ci Pamiętniczku opowiedzieć o wczorajszej nocy. Otóż wczoraj około pierwszej w nocy udaliśmy się na spacer. Było cudownie Na ulicy było spokojnie, prześlijmy kilka ulic i zatrzymaliśmy się w parku na placu zabaw. Usiedliśmy na huśtawkach, wszystko zadawało się być takie nie realne, bo takie sceny jak ta, zdarzają się w komediach romantycznych..a jednak to była sama  rzeczywistość. Rozmawialiśmy o wszystkim, z zapartym tchem słuchałam jak opowiadał mi o świecie brudnych interesów, spisków i wielkich tragedii. Nie było mi to w sumie obce, bo od dziecka  w takim świecie się wychowywałam, jednak żyłam tylko na uboczu tego świata, trzyma w tzw.bezpiecznej odległości od jego centrum, Opowiadał mi tyle na ile uznał ze mogę wiedzieć, ale to i tak  było więcej niż wiedziałam od ojca. Może dlatego, że ojciec wciąż ma mnie za swoją mała dziewczynkę, choć mam już prawie dwadzieścia lar.W drodze powrotnej zrobiło się nieco zimno więc podarował mi swoją bluzę po czym skomplementował, że uroczo w niej wyglądam. Gdy doszliśmy do ogrodzenia mojego domu, załapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy tak dłuższą chwilę parząc sobie w oczy. Jego spojrzenie wywoływało u mnie przyjemnie dreszcze na całym moim ciele. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, czułam się cudownie. Czułam że w moim brzuchu wariuje stado wesołych motyli, które chciałyby się wydostać na zewnątrz...jednak wszystko prysło, gdy zaczął padać deszcz i szybko schowaliśmy się w domu. Weszliśmy do domu, nie chciało nam się jeszcze spać więc zjedliśmy coś i obejrzeliśmy film u mnie w pokoju. Oglądaliśmy moją ulubioną komedię romantyczną : „ Powiedz tak”. Rano obudziłam się przytulona do Cornela, który jeszcze słodko drzemał. Śniadanie zjedliśmy w bardzo dobrych humorach, sporo żartowaliśmy i wspominaliśmy nocny spacer Po śniadaniu wpadł do mnie domu ojciec Marii z ważną wiadomością dla Cornela. Zamknęli się w salonie i długo rozmawiali, próbowałam podsłuchać ale nie bardzo się dało bo mówi pół szeptem, a z tego co udało mi się usłyszeć chodziło o jakieś ważne zlecenie, które Cornel miał jak najszybciej wykonać. Czyż by chodziło o tego mężczyznę który sprzedawał mojego ojca i innych policji? Maria mówiła Mi , że opowiedziała ojcu o tym co widziałyśmy w parku i powiedział jej że sprawdzi, a jednocześnie kazał trzymać się na z dala o tej sprawy.








 Po wyjściu ojca Marii, Cornel zniknął na dwie może trzy godziny, potem poinformował mnie że dziś wieczorem będzie musiał wyjść na noc i lepiej by było gdybym spędziła noc u Marii. W sumie jego pomysł nie był całkiem zły, dawno u niej nie byłam, choć wolała bym spędzić go z nim. No ale ma swoje obowiązki względem interesów mojego ojca. Właśnie ojciec…a raczej rodzice…Odkąd wyjechali nie miałam z nimi jakiegokolwiek kontaktu..no może nie licząc tylko kilku wiadomości przekazanych przez ojca Marii. Mimo tego zaczynam się trochę o nich martwić, straszne za nimi tęsknie….chciałabym by oboje już wrócili….eh..kończę już Pamiętniczku.Bo jeszcze muszę spakować trochę rzeczy na nockę u Marii. Postanowiłyśmy urządzić sobie babski wieczorek i wyjść trochę na miasto .Po powrocie od niej wszystko dokładnie Ci opiszę. Buziaczki ..





Twoja Liv.

piątek, 30 sierpnia 2013

Niezwykły wieczór

"Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość."
Paulo Coe­lho.




Drogi Pamiętniczku  <3 


Siedzę właśnie na tarasie, wieje ciepły przyjemy wiaterek czekam na Marię, obiecała wpaść i posiedzieć trochę ze mną. Wszystko wokół jest takie spokojne, dzieci sąsiadów radośnie biegają po trawnikach. Lubię takie ciepłe wieczorki..Lecz jeszcze bardziej podobał mi się wczorajszy. 



Siedziałam sobie jak zwykle na kanapie w salonie przed telewizorem, oglądając swój ulubiony serial „Doktor G”, tylko tym razem towarzyszył mi Cornel, który siedział nieco dalej. Kontem oka przyglądałam się mu. Nigdy jeszcze tyle czasu nie spędzaliśmy razem, zwłaszcza sami, zwykle ktoś w domu był a on przychodził tylko w interesach, wszystko kończyło się na krótkich pogawędkach i wymianie spojrzeń. A teraz miałam z nim spędzić sam na sam kilka dni. Gdy mój serial się skończył Cornel zaproponował film, zgodziłam się od razu gdyż sama miałam rzucić taką propozycję.





-To co oglądamy ? – spytał uśmiechając się do mnie i patrząc w oczka



(Jejciu jego uśmiech i spojrzenie mają coś takiego obezwładniającego ..ahh…)



- Emm…horror? – odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech i przegryzając dolną wargę



-Nie będziesz się bała? - wstał z kanapy i ruszył do szafki gdzie ojciec trzymał wszelakie filmy – możemy wybrać jaką komedię czy coś.



- No coś ty, w razie co mnie obronisz – zachichotałam – idę po popcorn – dodałam i wyszłam do kuchni.



Znalezienie i zrobienie popcornu zajęło mi nie długą chwilkę, gdy wróciłam z kuchni, Cornel znalazł jakiś ciekawy horror ,włączył i usiadał na kanapie. Usiadałam sobie w wygodniej pozycji obok niego. Film powoli się zaczynał, kontem oka spoglądałam na Cornela, wyglądał na skupionego. Wzięłam jedną prażoną kukurydzę i rzuciłam nią w niego, udając przy tym zajętą oglądaniem filmu. Kątem oka zauważyłam że on tez udawał ze nic się nie stało więc powtórzyłam czynność , tym razem się uśmiechnął i zrobił to samo. Nagle oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem a miska z popcornem spadała , a jej zawartość rozsypała się po całym dywanie. Oboje schyliliśmy się by pozbierać popcorn , jednak widać było że moja mała „zaczepka” spodobała się Cornelowi, nazbierał garść popcornu i rzucił we mnie, więc nie byłam mu dłużna i oddałam. Zaczęła się „wojna popcornowa” nim się spostrzegliśmy cały salon był w prażonej kukurydzy, a my staliśmy na przeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Wydawało się, że w pokoju zapanowała całkowita cisza, nic po za mną i Cornelem nie istniało, film ucichł i wszelkie inne hałasy. Po dłuższej chwili uśmiechnął się lekko do mnie, załapał za rękę i lekko mnie przysunął delikatnie bliżej do siebie, nie protestowałam ani trochę jego uśmiech odwzajemniłam swoim. Nie minęło kilka sekund, jak nasze wargi się zetknęły. W tej chwili wydawało mi się że salon zniknął, było cudnie. Gdy skończyliśmy się całować, przez jeszcze moment lekko szumiało mi się głowie , dopiero głośne huki dochodzące z telewizora przerwały ten romantyczny moment, ale mimo tego nadal tkwiłam w objęciach Cornela. Ręce trzymał na mojej tali, a ja oplatałam rękami jego szyję. Zachichotałam , czułam że się czerwienię.




- Ale ty jesteś słodka – przerwał w końcu milczenie



Znów zachichotałam i tym razem już byłam pewna ze wyglądam jak burak …Atmosfera jaka panowała po tym zdarzeniu, nie różniła się od tej która panowała jeszcze kilka sekund temu. W salonie panował popcornowy bałagan, popcorn był wszędzie, począwszy od kanapy, przez dywan po półki.Sprzątanie zajęło Nam nie całe półgodziny, ten czas upłyną na miłej rozmowie i wygłupach..O ! idzie Maria..kończę




Paaaa:)



Livienne

czwartek, 29 sierpnia 2013

Przebudzenie,Wizyta do parku cz2.

"Aby bez­gra­nicznie ko­muś zaufać pot­rze­ba zarówno od­wa­gi, jak i siły. Po­win­no się bo­wiem zakładać i taką ewen­tual­ność, że za­miast wzle­cieć upad­nie się, i to bar­dzo nisko".



Pamiętniczku :)

Jest trzecia w nocy obudziłam się gwałtownie z przyśpieszonym oddechem i cała roztrzęsiona….Znów mam koszmary..Tym razem rodzice nie przyjdą i nie uspokojoną mnie, wyjechali..muszę pozbierać się sama. .Siedzę na łóżku skulona pod ścianą, kolana tuląc do siebie. Jest mi okropnie zimno mimo iż okno jest w pokoju zamknięte. Czuję jak przechodzą mnie ciarki po całym ciele.




Szepcąc w kółko, że wszystko już dobrze i w pewnym momencie wszystko ustało. Biorę koc, schodzę z łóżka ,siadam na parapecie, przez okno obserwuję padający deszcz i powstające na ulicy kałuże. Rytmiczne uderzanie kropli deszczu w szybę zdaje się mieć uspokajający wpływ na mój strach, Opieram głowę o szybę, zamykam oczy i cicho nucę swoją ulubioną piosenkę. Czuję lekki uciskanie w brzuchu, skoczę do kuchni coś przegryźć. W domu jest bardzo cicho i spokojnie, na schodach panuje pół mrok,a w salonie palni się światło.Na kanapie śpi Cornel, ojciec poprosił go, by podczas nie obecności rodziców mnie przypilnował , mimo iż nie jestem już  małą dziewczynką. Ale w sunie cieszę się że to Cornel robi za mojego ochroniarza a nie jakiś  inny, sztywny pracownik ojca. Biorę z kuchni słoiczek nutteli i kilka kanapek, wracam na górę. Obiecałam Pamiętniczku dokończyć Ci historię z parku. O to ciąg dalszy.






Zawsze zastanawiałam się czym jest lojalność? Zaufanie? Zaufanie wiadomo, to coś co trudno zdobyć a bardzo łatwo stracić. Ojciec mówił mi żeby ufać tym co najmniej mnie okłamują . A co z lojalnością?
Od najmłodszych lat tłumaczono Mi by nie donosić na swoich, być lojalną… Ale czym to wg jest? W świecie taki jak mój..jest to wartością która jest niemal że podstawową, a za donoszenie płaci się życiem. Czemu? Świat ten rządzi się własnymi prawami, które mówią o szacunku, oddaniu i lojalności wobec „swoich’. Kim jest swój? Ojciec wytłumaczył mi tak: Swój to każdy kto przychodzi do nas do domu, komu powierzam swoje interesy i jest członkiem naszej „rodziny”. Ale czasem i „rodzina” nawet  zawodzi. Przyglądałyśmy się całej zaistniałej sytuacji, nie było nic słuchać , dwaj mężczyźni rozmawiali dość cicho, a szum drzew, którymi poruszał wiatr jeszcze bardziej uniemożliwiał usłyszenie czegokolwiek ale po gestach widać było, że obaj mężczyźni się ostro kłócą , człowiek ojca wyjął z pod płaszcza jakąś kolorową teczkę praz kilka zdjęć , przekazał je policjantowi, rozmawiali jeszcze przez moment po czym się pożegnali . W parku było już ciemno więc postanowiliśmy wracać do domu. Przed domem spotkałyśmy tego samego mężczyznę którego widziałyśmy na spotkaniu z policjantem . Uśmiechnęłyśmy się do niego i jak by nigdy nic poszłyśmy na górę do mojego pokoju. Do późnych godzin nocnych zastanawiałyśmy się nad tym czy powiedzieć o wszystkim naszym ojcom…w sumie to wydawało się oczywiste, że tak zrobimy, tylko powstawało pytanie czy Nam uwierzą ? Przecież w tym czasie teoretycznie byłyśmy w moim pokoju , a nie w parku..Maria powiedziała że ona powie swojemu ojcu, a ten z pewnością to sprawdzi i i wszystko przekażę mojemu ojcu..





Eh.. oczy mi się już kleją.mykam do łózka Dobranocc.

Livienne.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Gadka o wszystkim,Wizyta w parku cz,1.


"Dla niej wszystkie dni były jednakowe. A wszystkie dni są takie same wtedy, kiedy ludzie przestają dostrzegać to wszystko, czym obdarowuje ich los, podczas gdy słońce wędruje po niebie."
Paulo Coelho "Alchemik"


Pamiętniczku ! 


Uwielbiam, zachód słońca na ,Manhattanie gdzie zachodzące słońce oblewa zimnie stojące wysokie apartamenty , rzucające na nie cień. Leże w swoim łóżku i podziwiam ten cudowny spektakl światła i cieni ..Mmmmmmm…Czas trochę na bazgrać





Moje podejrzenia co do tego czy dzięki poświęceniu Corlnela by mnie uratować nie ucichały wręcz przeciwnie! Byłam tego niemal pewna ,ale nie miałam przecież żadnych dowodów , a bluza która mogła by nim być znikła? Rozpłynęła się w powietrzu? Te myśli nie dawały mi spokoju, jednak na moment dałam temu spokój i wybrałam się z moją przyjaciółką Marią . Maria to moja najlepsza przyjaciółka od dziecka , ba! Jest dla mnie jak rodzona siostra . Jest córką najlepszego przyjaciela oraz prawej ręki mojego ojca, Mikiego. Zakupy zaczęłyśmy jak zwykle od odwiedzenia naszego ulubionego sklepu z biżuterią. Ale nie jest ulubiony ze względu na ilość nieziemskiej biżuterii, ale na pewnego chłopaka który tam pracuje i dodatkowo podoba się Marii. Gdy z niego wychodziliśmy zauważyłam ze kilku kolesi ruszyło za mami. Poinformowałam o tym Marię jednak ta z niczym nie wzruszonym głosem oświadczyła że to nasza ochrona..No świetnie ! Własny ojciec mnie śledzi! A raczej jego ludzie... Maria pocieszała mnie i powtarzała, że to tylko dla mojego dobra bo się ojciec o mnie martwi…




Ehem… zapewne jak by mógł to wsadziłby mnie do pokoju, gdzie w oknach były kraty a drzwi by miały tylko jedną klamkę od zewnątrz tak bym nie daj boże nie uciekła!! Hahahah Liv ale masz fantazję. Namówiłam ją byśmy jednak ulotniły się tej „ochronie” i się trochę rozerwały . Zgodziła się . Udało się nam ich zgubić już po zakupach w pierwszym sklepie z ubraniami . Zabawa w kotka i myszkę podczas zakupów z ludźmi ojca dała mi dużo frajdy . Gdy wróciłam do domu jednak nie obyło się bez ostrej reprymendy ze strony ojca jaka to ja jestem lekkomyślna..a może o właśnie chodziło? Oderwać się od tego co było, rozerwać się bez żadnych „nianiek” , które idą za Tobą praktycznie krok w krok? Ehh..idę się napić….





Wróciłam! Na dole przelotem widziałam Cornela i ojca Marii, widać było że nad czymś ostro debatowali z moim ojcem bo nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Pomogłam mamie szybko zrobić listę zakupów na niedzielny obiad i przypomniało mi to jak bardzo nie lubię tego dnia.Niedziela niby dzień który poświęca się rodzinie, ale co gdy twoja „rodzina” jest nie co liczna, a niedzielny obiad to pokaz moralności i normalności? Nie cierpię niedziel..nie znoszę bardziej niż poniedziałków! Czemu? Otóż co niedzielę przychodzą do naszego domu współpracownicy ojca z żonami i nie kiedy też z dziećmi. Nie naganie ubrani cały czas siedzą w salonie, jedzą , piją , palą, rozmawiają, podziwiają jak urosłaś , mimo iż widzieli Cię tydzień temu albo na kilka raz na tygodniu ..Ale ostatnia niedziela była inna. Siedziałam jak zwykle z Marią w swoim pokoju , nudziło się mam więc postanowiliśmy wyjść do parku . Usiadłyśmy na naszej ulubionej ławce i zaczęłyśmy w wymieniać się śmiesznymi anegdotkami na temat przybyłych gości na niedzielny obiad . Ah uwielbiamy to robić, zachowując się przy tym jak dwie największe osiedlowe plotkary. Siedziałyśmy już z dobre półgodziny, gdy Maria zauważyła jednego z ludzi swojego ojca, myślałyśmy ze zauważyli nasze zniknięcie i zaczęli nas szukać więc schowałyśmy się za na bliższym krzakiem. 




W końcu pora wtedy już nieco nie sprzyjała spacerom , więc gdyby nas znaleźli, obydwie byśmy niezłe kazanie. Jednak ów człowiek nie wyglądał na takiego który by kogoś szukał w ręcz przeciwnie on na kogoś czekał…czyżby robił z kimś o tej porze interesy? Możliwe.. Moja ciekawość była silniejsza niż usilne błagania Marii byśmy wracały…Schowałyśmy się bardziej w krzaki i z uwagą czekałyśmy na dalszy rozwój akcji…Słońce coraz bardziej znikało za horyzontem, a my nadal tkwiłyśmy w krzakach..heheh….W końcu zaczęłyśmy obmyślać plan jak wrócić do domu niezauważenie. W chwili gdy się wycofywaliśmy , zauważyłyśmy jak do owego członka mafii podchodzi policjant. Popatrzyłyśmy na siebie z Marią . Wtyka? Zdrajca ? Co do tego nie miałyśmy najmniejszej wątpliwości z, ten facet był wtyką…hmm…zgłodniałam trochę idę zjeść jakaś lekką kolację. Dokończę Ci później opowiadać pamiętniczku . Paaaa



Twoja Liv

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zagadka, wizyta w kuchni, podejrzenia...

"Cicho było na niebie, na ziemi i w sercu...
Noc nastała, ciemnością wszystko okrywając,
Jasne gwiazdy błyszczały i księżyc już wypłynął,
Niebo, las i pola srebrem oblewając."
Maksim Bahdanowicz, "Noc".


Pamiętniczku.....

Noc to taka cicha i spokojna pora, ale czy na pewno? W nocy widać wszystko co niewidoczne jest za dnia ,nasze sekrety i lęki wchodzą na wierzch a my stajemy się bezbronni. Siedziałam na środku łóżka wysilając mózg by przypomnieć , jakiś szczegół związany z moim wybawcą . Ale nic oprócz kominiarki i dużej broni nie mogłam sobie przypomnieć. A nikt do tej pory nie uświadomił mnie kto mnie uratował. Czyżby to miało zostać tajemnicą? Czemu nie chcą mi powiedzieć? W końcu mam prawo wiedzieć komu zawdzięczam swoje życie, ale moment nagle dziwny przebłysk w głowie.. Bluzaaaa..Wstałam z łóżka, skierowałam się w kierunku szafki..otworzyłam ją i wyjęłam czarną lekko zakrwawioną bluzę, nie zdążyli jej zabrać bo schowałam ją by osobiście ją oddać swojemu wybawcy. Przyjrzałam się jej dokładnie…metka i napisy były pobrudzone krwią..chwila..kolejne światełko w głowie..widziałam już kiedyś podobną bluzę..tylko nie mogę przypomnieć sobie gdzie. Eh zgłodniałam trochę..trzeba było coś zjeść..



Odłożyłam bluzę i zeszłam po ciuchu do kuchni..przemknęłam obok salonu gdzie paliło się światło i słychać było półton głosu mojego ojca i kilku innych jego ludzi. Zapewne coś planowali ale co? ogarnęła mi ciekawość, jak nigdy…nie interesowałam się poczynaniami ojca, a on sam starał się trzymać mnie i matkę z dala o nich… tym razem postanowiłam trochę podsłuchać …stłumiłam w sobie głód , stanęłam przy ścianie wejścia do salonu i słuchałam…Mówili o moim porwaniu i o przeciwnej mafii, ojciec dawał jakieś mało zrozumiałe dla mnie instrukcje..ale wszystko zdawało się dotyczyć jednego z jej członków i tego że miał on zginąć…Ogarnęło mnie dziwne uczucie…z mojego powodu miał zginąć człowiek ale to uczucie minęło, gdy na moment zamknęłam oczy i pojawił się obraz mężczyzny którzy z uśmieszkiem na ustach rozcina mi spodnie…Z tego zamyślania wyrwało mnie uczucie objęcia w pasie i głos



- Ładnie tak podsłuchiwać ? – otworzyłam szybko oczy i złapałam oddech, przestraszyłam się ,ujrzałam uśmiechniętą twarz Cornela , w jego oczach dostrzegłam radośnie migoczące iskierki.

- Ja nie podsłuchuję – poczułam że się czerwienię, jego ręce lekko leżały na mojej tali –szlam do kuchni bo zgłodniałam i …

- I nie mogłam się powstrzymać by nie podsłuchać o czym starsi rozmawiają – dokończył z uśmiechem – czemu nie śpisz? – spytał łapiąc za rękę i za prowadził do kuchni. Widocznie uznał że i tak za dużo już się dowiedziałam i postanowił nie drążyć tego tematu.

- Ehh..- westchnęłam – ciągle jeszcze męczą mnie koszmary –powiedziałam siadając przy długim kuchennym stole

- Oj biedna ..to może trochę nutteli? By osłodzić brak snu – pomachał słoiczkiem nuttelii wyjętym z lodówki. Zaśmiałam się lekko..poczułam w brzuchu lekki uścisk, widocznie stłumiony przez ciekawość głód zaczął bardziej dochodzić do głosu.

-Tak, chętnie – odparłam z uśmiechem – a Ty nie siedzisz z nimi ?

-Siedziałem, ale usłyszeliśmy kroki na górze i Twój ojciec kazał sprawdzić czy wszystko w porządku. Więc poszedłem i lekko się za niepokoiłem gdy nie było Cię w pokoju- spojrzał na mnie i dał mi kanapkę –Proszę, smacznego

- No ale znalazłeś mnie – wzięłam kanapkę , położyłam ją na blacie i dałam Cornelowi lekkiego buziaka w policzek w podziękowaniu .W położyłam rękę na jego prawym barku , odsunął się i syknął z bólu.. – Oj przepraszam, nie chciałam…

- Nic się nie stało, to tylko lekka rana – odparł i usiadł na krześle obok mojego

- Na pewno?- chciałam się upewnić – daj może zobaczę

-Tak , na pewno . Nie, nie trzeba. Już się goli tylko jeszcze czasem trochę daje o sobie znać – powiedział z lekkim uśmiechem

-A co Ci się stało? – pytanie wyrwało mi się z ust zanim zdążyłam się nad nim dobrze zastanowić

-Aleś Ty ciekawska,nic takiego – odparł-mała strzelanina ale lepiej się tym nie interesuj- czyżby mnie zbywał ? Lekarze mówili ze chłopak który mnie przyniósł też był ranny…i nagle zapaliło mi w mojej głowie światełko ….jednak z zamyślania wyrwał mnie głos Cornela – Liv, Livvv..!

-Tak?- ocknęłam się i zaczęłam jeść kanapkę 

-Stało się coś? – spytał 

-Nie,nie zamyśliłam się – odparłam i wsunęłam kanapkę do końca 
 
-Może powinnaś się już położyć? –popatrzył na mnie z troską w oczach – Wyglądasz na śpiącą,chodź zaprowadzę Cię

-No okej.- Ruszyliśmy obje do mojego pokoju w salonie nadal paliło się światło tylko zamiast pół tonu było słychać było ciche śmiechy. Cornel zaprowadził mnie pod drzwi i wrócił na dół. Wróciłam do łóżka, ale zauważyłam coś dziwnego.. Gdzie podziała się bluza? -Zostawiłam ją na łóżku...- głośno pomyślałam ..Czyżby Cornel który przeszedł na górę sprawdzić czy wszystko okej zabrał ją? A może to była jego I On uratował mnie? Jeśli tak to czemu tak to przede mną ukrywali? Dowiem się! . Robię się już senna, a za oknem świta kończę drogi pamiętniczku… Dobranoc 




Liv♥

niedziela, 25 sierpnia 2013

O wszystkim i niczym :)

Kochany Pamiętniczku :)

Wypisali mnie w końcu ze szpitala..Co za ulga..dobrze jest wrócić do swojego pokoju, gdzie nie ma żadnych dziwnych medycznych urządzeń, lekarzy, pielęgniarek i specyficznego zapachu... Jednak co noc wracają te koszmarne wspomnienia Pojawiają się CI straszni kolesie, wydaje mi się znów próbują mnie rozebrać..budzę się z krzykiem i płaczem…nie już tego , chce zapomnieć ! Przybiega matka, zaraz za nią ojciec i oboje starają się mnie uspokoić lecz na próżno, strach mnie aż paraliżuje…potem słyszę jak matka w drugim pokoju krzyczy na ojca . Wykrzykując ze przez jego „interesy” cierpię…a ojciec ubiera się i wychodzi w domu. Zapada głucha cisza ..Czyżby to co mi się przytrafiło poróżniło moich rodziców? Wszystko wskazywało, że tak , do tej pory matka akceptowała to „czym” zajmował się ojciec, może dlatego ze do tej pory nikt nie ucierpiał z tego powodu..ehh….


Głowa zaczyna mnie boleć…i zaczynam robić się senna..Od razu jak wyszłam ze szpitala odwiedził mnie Cornel, lewa ręka ojca w interesach, a zarazem chłopak który mi się podoba. Zabrał mnie na spacer do parku .Od chwili wyjścia ze szpitala siedziałam w domu, bo rodzice – zwłaszcza matka , nie zgadzali się na jakiekolwiek moje wyjścia samej. Jednak udało mi się przekonać ich, że z Cornelem przecież nic mi się nie stanie? Przy nim czułam się wyjątkowo bezpiecznie i mimo tego kim był nie wzbudzał w mnie strachu, jak tamci co mnie porwali, a przecież byli tego samego pokroju co On. Przyznaję bardzo go lubię…, mimo swojego zajęcia i groźnego wyglądu jest uroczym i zabawnym chłopakiem z wielkim poczuciem humoru, co u „ludzi” ojca jest bardzo rzadką cechą. Och tak…Zwykle to wysocy, dobrze zbudowani mężczyźni, ubrani w czarny garnitur, nie naganie zawiązany krawat z ciemnymi okularami oraz kamienną twarzą. Pojawiający się w domu na kilka sekund lub też na niedzielny teatralny obiad z żonami i dziećmi. Świat niby normalny ale inny od tego co jest..Jednak nie po tym miałam mówić. 



Spacer z Cornelem bardzo poprawił mi humor, rozmawialiśmy o wszystkim, cieszyło mnie to że nie wypytywał mnie o to co przeżywał, wręcz przeciwnie sprawiał że o tym zapominałam. Czułam się tak jak by wszystkie moje zmartwienia, koszmary gdzieś się ulotniły, a ich miejsce zastąpiło uczucie ulgi i spokój. Byłam szczęśliwa . Gdy wróciliśmy do domu, w salonie natknęliśmy się na Mikego – prawą rękę ojca, siedział z ojcem i gdy tylko nas zobaczyli ściszyli głosy i zawołali Cornela do siebie, czyżby miało to coś wspólnego z tym co usłyszałam będąc w szpitalu, gdy ojciec mówił o jakieś zemście? Nie mogłam zapytać o to ojca albo Corlnela bo i tak obaj powiedzieli by żebym się nie wtrącała..Ale ja mam inną zagadkę do rozwiązania..muszę dowiedzieć się kim był chłopak , który mnie uratował…..Kończę, głowa coraz bardziej mnie boli i muszę się przespać .

Livienne ♥

sobota, 24 sierpnia 2013

Uratowana!

Drogi pamiętniczku ! ♥

Czwarta nad ranem, chłodne powietrze poranka przedziera się przez uchylone okno, pokrywa moją twarz, Co się działo?..., nic nie pamiętam, jest mi zimno a zarazem ciepło, dotykam rękami szpitalnej kołdry i jej pościeli o dość specyficznym zapachu. Jest ciemno, widzę tylko palące się światło na korytarzu. Boli mnie głowa, patrzę po pokoju, jestem sama, obok mnie stoją jakieś dziwne maszyny, których nawet jeśli bym chciała nazwy nie pamiętam… 
Kiedy zamykam oczy mam dziwne przebłyski, czuję krew, jej zapach, klei się, szkarłatna ciecz spływa po mojej głowie. Chwila, dotykam rękami mojej głowy, jest cała obandażowana. Słyszę głos z korytarza to, głos kobiety, chyba woła lekarza, słabo słyszę, cichy szept dociera do moich uszu. Moje oczy same się zamykają, ponownie te obrazy, widzę, jakiś dwóch może czterech ubranych Panów, w garnitury, jeden z nich trzyma broń, drugi zaś gumową pałkę, jeszcze jeden nóż, a drugi jakiś karabin. Otwieram oczy, ktoś świeci mi latarką przed oczami, próbuję coś mówić, ale moja krtań nie pozwala wydobyć mi żadnego dźwięku, słuchać chyba jakiś szept, lekarz nadstawia ucho nad moimi wargami, powtarzam non stop "Co się stało?" Nie wiem czy usłyszy to, proszę chce wiedzieć, wszystko mnie boli, spojrzała na ręce, całe w bandażach, tylko końcówka wenflona wystaje przyczepiona do kroplówki, tak? chyba tak to się nazywało. Słyszę, słabo mówione do mnie słowa lekarza, że przyniósł mnie tu chłopak. Jaki? Kto? Znam go? Kim był? Boże co się stało, wzrok lekarza przeszywał moje ciało, mówił jakieś rzeczy do pielęgniarki, nagle obraz mi sie rozpływa, słyszę tylko jakieś pipczenie jakieś maszyny, robi mi sie słabo, we mgle widzę jak lekarz krzycy coś i uciska moją klatkę piersiową, znów odpływam. Ciemny pokój, tylko słaba latarka pali się na środku niego a pod nią ja, na drewnianym krześle, przywiązana do niego na taśmę i sznurek. Jacyś osobnicy krążą wokół mnie, patrzą się na mnie, ich wzrok jest pełen nienawiści, jeden podnosi pałkę i uderza mnie ,krzycę, ale trwało to chwilę, jeden złapał mnie za twarz i trzymał, uciskał swoimi mocnymi łapami moją buźę, krzycę ale nie mogę. Co za ból, moje nogi, nie mogę, czuję ból, coś ścieka mi po nogach, krew? widzę jak któryś z nich podchodzi do mnie z nożem. 




Nie chcę umierać, nie, proszę, NIE!!!, ale to na nic, jeden z pistoletem trzyma moją twarz, moje oczu proszą, płaczę, łzy ściekają mi po policzkach prosto na ręce tego zwyrodnialca, zamykam oczy, czuję ból, na głowie, rozciął mi głowę, krew zaczęła cieć mi po czole wprost. Czuję zimno,, zamykają mi się oczy, czuję jak biją mnie po nogach i ból na rękach. Czy to mój koniec? zakatowana jak pies? za co? Głęboki wdech, znowu sala, czuję plastikową tubkę w moim gardle, wyciągają to ze mnie, kaszlę. Okropne uczucie, znowu latarka lekarza razi mnie w oczu, słyszę już lepiej, usłyszałam stan stabilny, chce mi się spać, oczy znów mi się zamykają. Znowu, przymrużonymi oczyma patrzę, patrzę a te bydlaki stoją razem, patrzą się. Ich wzrok się zmienił, teraz już nie widać w ich oczach nienawiści a pożądanie. 




Jeden głupio się do mnie uśmiecha, ten z nożem, podchodzi, wywala krzesło, luzuje sznury i taśmę, chcę uciekać, ale nogi odmawiają posłuszeństwa, czuję jak rozrywają moja pokrwawioną bluzkę, potem stanik, o nie, proszę aby to był koszmar, całuje mnie w szyję, o nie, to obrzydliwe, rozrywa nożem moje spodnie, dobiera mi się do majtek. Zamykam oczy, chcę umrzeć, nagle słyszę głośne walnięcie w drzwi, bum, huk, nic nie widzę, oczy mnie pieką, w uszach piszczy, chcę krzyczeć ale nie mam siły. Powoli zaczynam odzyskiwać wzrok, widzę go, chłopak wysoki, brunet, zamaskowany, na jego masce czaszka, w rękach karabin z tłumikiem. 
Patrzę, wszyscy moi oprawcy nie żyją. Mój wybawiciel krwawi, widzę jak jego czarna bluza nasiąka krwią, zdejmuje ją, Opatula mnie swoją bluzą, w jego oczach widać determinację i gniew. Wyciąga chusteczkę i ociera moje czoło, całuje je, nie mam siły, zamykam oczy będąc w jego objęciach. Znowu, sala, tym razem widzę kogoś, chyba to mój ojciec, słyszę jak rozmawia ze swoim najlepszym kumplem, słyszę o jakieś zemście, co się stało? nigdy nie mieszałam się w interesy ojca, ale czyżby to przez niego? nie ważne, chce odpocząć, za dużo tego...

Liv ♥