wtorek, 27 sierpnia 2013

Gadka o wszystkim,Wizyta w parku cz,1.


"Dla niej wszystkie dni były jednakowe. A wszystkie dni są takie same wtedy, kiedy ludzie przestają dostrzegać to wszystko, czym obdarowuje ich los, podczas gdy słońce wędruje po niebie."
Paulo Coelho "Alchemik"


Pamiętniczku ! 


Uwielbiam, zachód słońca na ,Manhattanie gdzie zachodzące słońce oblewa zimnie stojące wysokie apartamenty , rzucające na nie cień. Leże w swoim łóżku i podziwiam ten cudowny spektakl światła i cieni ..Mmmmmmm…Czas trochę na bazgrać





Moje podejrzenia co do tego czy dzięki poświęceniu Corlnela by mnie uratować nie ucichały wręcz przeciwnie! Byłam tego niemal pewna ,ale nie miałam przecież żadnych dowodów , a bluza która mogła by nim być znikła? Rozpłynęła się w powietrzu? Te myśli nie dawały mi spokoju, jednak na moment dałam temu spokój i wybrałam się z moją przyjaciółką Marią . Maria to moja najlepsza przyjaciółka od dziecka , ba! Jest dla mnie jak rodzona siostra . Jest córką najlepszego przyjaciela oraz prawej ręki mojego ojca, Mikiego. Zakupy zaczęłyśmy jak zwykle od odwiedzenia naszego ulubionego sklepu z biżuterią. Ale nie jest ulubiony ze względu na ilość nieziemskiej biżuterii, ale na pewnego chłopaka który tam pracuje i dodatkowo podoba się Marii. Gdy z niego wychodziliśmy zauważyłam ze kilku kolesi ruszyło za mami. Poinformowałam o tym Marię jednak ta z niczym nie wzruszonym głosem oświadczyła że to nasza ochrona..No świetnie ! Własny ojciec mnie śledzi! A raczej jego ludzie... Maria pocieszała mnie i powtarzała, że to tylko dla mojego dobra bo się ojciec o mnie martwi…




Ehem… zapewne jak by mógł to wsadziłby mnie do pokoju, gdzie w oknach były kraty a drzwi by miały tylko jedną klamkę od zewnątrz tak bym nie daj boże nie uciekła!! Hahahah Liv ale masz fantazję. Namówiłam ją byśmy jednak ulotniły się tej „ochronie” i się trochę rozerwały . Zgodziła się . Udało się nam ich zgubić już po zakupach w pierwszym sklepie z ubraniami . Zabawa w kotka i myszkę podczas zakupów z ludźmi ojca dała mi dużo frajdy . Gdy wróciłam do domu jednak nie obyło się bez ostrej reprymendy ze strony ojca jaka to ja jestem lekkomyślna..a może o właśnie chodziło? Oderwać się od tego co było, rozerwać się bez żadnych „nianiek” , które idą za Tobą praktycznie krok w krok? Ehh..idę się napić….





Wróciłam! Na dole przelotem widziałam Cornela i ojca Marii, widać było że nad czymś ostro debatowali z moim ojcem bo nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Pomogłam mamie szybko zrobić listę zakupów na niedzielny obiad i przypomniało mi to jak bardzo nie lubię tego dnia.Niedziela niby dzień który poświęca się rodzinie, ale co gdy twoja „rodzina” jest nie co liczna, a niedzielny obiad to pokaz moralności i normalności? Nie cierpię niedziel..nie znoszę bardziej niż poniedziałków! Czemu? Otóż co niedzielę przychodzą do naszego domu współpracownicy ojca z żonami i nie kiedy też z dziećmi. Nie naganie ubrani cały czas siedzą w salonie, jedzą , piją , palą, rozmawiają, podziwiają jak urosłaś , mimo iż widzieli Cię tydzień temu albo na kilka raz na tygodniu ..Ale ostatnia niedziela była inna. Siedziałam jak zwykle z Marią w swoim pokoju , nudziło się mam więc postanowiliśmy wyjść do parku . Usiadłyśmy na naszej ulubionej ławce i zaczęłyśmy w wymieniać się śmiesznymi anegdotkami na temat przybyłych gości na niedzielny obiad . Ah uwielbiamy to robić, zachowując się przy tym jak dwie największe osiedlowe plotkary. Siedziałyśmy już z dobre półgodziny, gdy Maria zauważyła jednego z ludzi swojego ojca, myślałyśmy ze zauważyli nasze zniknięcie i zaczęli nas szukać więc schowałyśmy się za na bliższym krzakiem. 




W końcu pora wtedy już nieco nie sprzyjała spacerom , więc gdyby nas znaleźli, obydwie byśmy niezłe kazanie. Jednak ów człowiek nie wyglądał na takiego który by kogoś szukał w ręcz przeciwnie on na kogoś czekał…czyżby robił z kimś o tej porze interesy? Możliwe.. Moja ciekawość była silniejsza niż usilne błagania Marii byśmy wracały…Schowałyśmy się bardziej w krzaki i z uwagą czekałyśmy na dalszy rozwój akcji…Słońce coraz bardziej znikało za horyzontem, a my nadal tkwiłyśmy w krzakach..heheh….W końcu zaczęłyśmy obmyślać plan jak wrócić do domu niezauważenie. W chwili gdy się wycofywaliśmy , zauważyłyśmy jak do owego członka mafii podchodzi policjant. Popatrzyłyśmy na siebie z Marią . Wtyka? Zdrajca ? Co do tego nie miałyśmy najmniejszej wątpliwości z, ten facet był wtyką…hmm…zgłodniałam trochę idę zjeść jakaś lekką kolację. Dokończę Ci później opowiadać pamiętniczku . Paaaa



Twoja Liv

1 komentarz:

  1. Pamietnik to taki nasz przyjaciel, przyjaciel na wlasny sposob, zawsze cie wyslucha, ale jak inni go czytaja to juz inna historia. Kiedy czytaja go ci ktorym pozwolilas moga to skomentowac albo cie wspierac, ale gdy czyta go ktos komu kategorycznie zabronilas moze dojsc nawet do klotni. Szczerze powiedziawszy to ja mam podobnie tylko nie mam ochrony, ale sie o mnie martwia, ale to bardzo martwia. Zapomnialam ci powiedziec ,, smacznego,, :-) . Jak myslisz po co byl ten policjant? Pewnie wiesz bo bedziesz dokanczac pamietnik ale ja mysle ze oni mysla ze zaginelas i cie szukaja albo ten policjant to tylko przebranie aby was zmylic, wszystko jest mozliwe. Tak naprawde jestem z siebie dumna ze napisalam taki (moim zdaniem) super komentarz. :-)

    OdpowiedzUsuń