piątek, 28 marca 2014

Rodzinna tajemnica...

Naj­ważniej­sze, abyśmy nig­dy nie przes­ta­li za­dawać py­tań. Cieka­wość ma swo­je włas­ne rac­je is­tnienia. Nie sposób nie oniemieć z zachwy­tu, gdy kon­tem­plu­je się ta­jem­ni­ce wie­czności, życia, czy też wspa­niałej struk­tu­ry rzeczy­wis­tości. Wys­tar­czy spróbo­wać pojąć choćby drob­ny frag­ment tej ta­jem­ni­cy każde­go dnia.
 Nig­dy nie wol­no ut­ra­cić tej świętej ciekawości.

Albert Einstein





Minęły dwa dni a Ja nie miałam z nikim bliskim kontaktu, do tego czułam się jak w klatce i wkurzało mnie to ze Patryk nic nie chciał mi powiedzieć  tylko kazał czekać  aż pojawi się mój ojciec albo Cornel i któryś z nich mi wyjaśni .  Siedziałam więc przy oknie  i wpatrywałam się  w widok za oknem , słuchając przy tym muzyki .

Kończył się właśnie trzeci dzień mojego pobytu , słońce zachodziło za korony drzew w głowie setki pytań  i te cholerne mdłości chyba  od nich nic gorszego nie ma. Wychodząc z łazienki naprzeciwko mojego pokoju na piętrze usłyszałam jakieś głosy, zeszłam trochę  niżej  ale okazało się że to Patryk zostawił włączony telewizor, więc by już skorzystać na  tym że jestem na  schodach zeszłam do kuchni , wyszukać czegoś do jedzenia. Znalazłam paczkę krakersów i słoiczek dżemu truskawkowego …smakowało całkiem nie źle. Po powrocie na górę zostałam na łóżku mały pakunek, było to dość dziwne, czyżby Patrykowi coś odbiło?  Rozpakowałam prezent , w środku znalazłam parę malutkich bucików . „Oj Patyk nie musiałeś” pomyślałam głos .

- A jest to nie on , to chyba ich nie wyrzucisz- usłyszałam znajomy glos i poczułam lekki uścisk w tali i oddech na szyi

- Nie nie wyrzucę- obróciłam się przodem i ujrzałam twarz ukochanego-ale jak tu się dostałeś ? Przecież ..- nie zdążyłam dokończyć bo moje usta utonęły w pocałunku mojego chłopaka

- Tęskniłem – wszeptał mi do ucha – jak moja Myszka? –usiadał na łóżku przyciągnął mnie do siebie i posadził na kolanach

- A no oprócz tego że nie ma bladego pojęcia o tym co się dzieje, czemu tu muszę tkwić jak więzień -  w tym momencie okropnie mnie zemdliło i lekko się skrzywiłam – to całkiem dobrze – uśmiechnęłam lekko do ukochanego

- No widzę właśnie – uśmiechnął się lekko – chyba komuś tu zrobiło się nie dobrze – zaśmiał się

W sumie jego zachowanie  trochę mnie zdziwiło, było nie co inne niż te jakiego doświadczyłam go ostatni raz widziałam.  Położyłam głowę na jego ramieniu.

-  Zdążyłam się  już do tego przyzwyczaić  - w tym momencie poczułam rękę Cornela na swoim brzuchu, dotykał go delikatnie chyba jeszcze większą delikatnością niż zwykle

-Przepraszam za moją reakcję wtedy u Ciebie w domu – powiedział ściszonym głosem , a ja podniosłam się  i spojrzałam mu w oczy

- To ja wybrałam zły moment,  wgl bałam się  o tym nawet powiedzieć  - spojrzałam mu głęboko w oczy –myślałam ze nie Ci się to nie za bardzo spodoba…- spuściłam wzrok

-Ej Malutka  - przytulił mnie lekko – fakt moment może nie za dobry, bo dzieją się rzeczy które nie powinny, ale ta rzecz akurat mnie cieszy

-Serio? – spojrzałam mu w  oczy

-Jasne –pocałował mnie delikatnie – tylko posłuchaj mnie teraz, jutro przyjadą twoi rodzice bo chcą z Tobą o czymś pogadać

- O czym? – spojrzałam się na Cornela badawczo

- Jutro się dowiesz  Myszko – pocałował mnie namiętnie, przesuwają przy tym rękę po mojej talii – mmmmm schrupał bym cię – przegryzł delikatnie  moją wargę

-Mhm- odwzajemniałam pocałunek – to proszę bardzo – zamruczałam , wsunęłam rączkę pod jego koszulkę

-Ej, ej…- złapał moje rączki – chyba nie wolno – popatrzył mi w oczka

- Spokojnie,  przez jakiś czas jeszcze tak – zachichotałam

Resztę wieczoru spędziliśmy oboje w moim pokoju...

Następnego dnia  rano obudziłam się bardzo dobrym humorze, z niesamowitą ochotą na  placki ziemniaczane z sosem pomidorowym  ale zanim to dostałam skonsumowałam zjadłam też pokaźny stosik naleśników z dżemem truskawkowym polanych miodem . Patryk i Cornel nie mogli się powstrzymać ze śmiechu  patrząc jak pochłaniam kolejne naleśniki .Po śniadanku oglądałam z Cornelem w salonie telewizję, próbowałam wyciągnąć z niego o co w tym wszystkim  chodzi ale on ciągle powtarzał, że dowiem się jak moi rodzice przyjadą . Czułam się trochę zagubiona i miałam mieszane uczucia. Byłam szczęśliwa, mając Cornela przy sobie a jednocześnie zżerała mnie ciekawość co takiego powiedzą mi rodzice. Tęskniłam też za moją przyjaciółką  bo miałam jej tyle do opowiedzenia.
Około siedemnastej przyjechali moi rodzice bardzo się ucieszyłam na ich widok , mam od razu zaczęła mnie wypytywać jak się czuję a ojciec zniknęli na kilka chwil na pierwszym piętrze. Mama opowiedziała jak zareagował ojciec na wieść ze będzie dziadkiem , dodała też  gdy już wszystko się skończy to ten dom będzie należał do mnie i Cornela. W końcu usiedliśmy wszyscy w salonie. Zachodzące  słońce rzucało swoje ostatnie  promyki słońca do  salonu. Jednak mimo tej sielankowej ciszy, wyraźnie wyczuwałam lekkie napięcie. Patryk zawzięcie bawił się telefonem i rozmawiał z moim ojcem i Cornelem, a ja z mamą debetowałyśmy na temat tego jakie imię dać dziecku. Jednak po chwili musiałam iść do łazienki bo zemdliło mnie strasznie. Po moim powrocie wszyscy siedzieli w dziwnym skupieniu.

-Kochanie- spojrzałam z uśmiechem na Cornela – zrobisz mi herbaty z miodem?

-Pewnie skarbie – pocałował mnie w  czoło i poszedł do kuchni.

Uznałam też to za dobry moment by wypytać rodziców co się dzieję  i czego się tu znalazłam. Spojrzałam na Mamę i Ojca widać było że tylko czekają aż zacznę zadawać pytania . Cornel wrócił z herbatą  wzięłam łyka i zaczęłam  zadać pytanie.

-Cornel powiedział mi ,  że macie mi coś do wyjaśniania – spojrzałam na  rodziców na  ich twarzach malował się  lekki strach.

-Tak, mamy – zaczął mówić ojciec – najlepiej dobrze będzie jak zaczniemy od …

- Od czego? – wtrąciłam niecierpliwie

- Bo wiesz skarbie  masz brata – spojrzałam na mamę wielkimi oczami nie wierzyłam własnym uszom – starszego oczywiście

-Brata?- powiedziałam z niedowierzaniem – przecież nikt oprócz mnie z Wami nie mieszkał , ile ma lat?

- Ma 25 lat – oznajmił ojciec

- Gdzie on jest?  Jak się nazywa?  Poznam go?  Czemu wcześniej mi się powiedzieliście? – miałam tyle pytań w  głowie

- ej Malutka daj dokończyć – uspokoił mnie Cornel i dał buziaka w policzek

- Nie poznasz go kochanie – powiedział ojciec , już otwierałam usta by zapytać  czemu – a raczej nie dopuścimy do tego

-Ale czemu ? przecież  to mój brat ….

- Bo widzisz kochanie, my z  ojcem nie jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami. Jak miałaś roczek twoi biologiczni rodzice zostali zamordowani, postanowiliśmy Cię zabrać i wychować. A  twoi rodzice byli naszymi najlepszymi przyjaciółmi -  wszystkie słowa  które wypowiadała moja przyszywana matka odbijały się echem w  mojej głowie, nie mogłam tego do końca pojąć

-Ale jak to?  - popatrzyłam niedowierzającym na moich rodziców – przecież macie wszystko, zdjęcia i w ogóle .a jak zgineli ?- zapytałam cichym głosem

- To było zabójstwo  – zaczął ojciec - jechali na bankiet , twój ojciec Victor był bardzo znanym człowiekiem, potężnym bossem , ja byłem jego prawą ręką.,. Kiedy się urodziłaś Victor sporo czasu poświęcał Tobie, a niektórym się nie zbytnio podobało często mówił  że przejmiesz po nim interesy ten pomysł tez nie zyskał entuzjazmu. ..

- Ale co to tego ma  mój brat? – dziwnie się słuchało tego wszystkiego

-Dla twojego brata  Victor miał inne plany…jak miał 5 lat posłał go do szkoły z internatem ale po całym zajściu twój brat gdzieś zniknął jak chcieliśmy zabrać go…- przysłuchiwałam się  wszystkiemu uważnie co do mnie mówili ale nie mogłam powstrzymać  złości , która z jakiegoś powodu mną  zawładnęła - Nie dawno udało się go nam odnaleźć, ale już nie był tym samym chłopcem którego widzieliśmy 15 lat temu. Z jakiegoś powodu obwinia Ciebie za śmierć rodziców i chce się zemścić, raz prawie mu się  to udało... 

- Aha,,i co on mnie szuka , tak? – wybuchnęłam – a co lepsze chce się mnie pozbyć ! –zaśmiałam się kpiąco – w tą część waszej bajki to ja nie uwierzę. Weźcie  dajecie mi spokój wszyscy ...- wstałam i ruszyłam ku schodom . Nie miałam ochoty słucha już żadnych wyjaśnień , czułam ze przerosło mnie to wszystko.


-Nie chce tego na razie słuchać  - „muszę sobie wszystko poukładać” dodałam pod nosem i nie zwracając  więcej uwagi na zgromadzonych w salonie poszłam do pokoju…położyłam się na łóżku i  patrzyłam się w  sufit.

Wszystko teraz wydało mi się obce,  dalekie od tego co towarzyszyło mi do tej pory..Poczułam się sama jak palec ..Przekręciłam się na bok..że też to wszystko musiało się akurat dziać teraz ..teraz kiedy akurat za jakiś czas miało się pojawiać dziecko ..moje i Cornela.. Tylko on teraz dawało mi jedny powód do  radości i zdawało się być mi najbliższe..spośród wszystkich…
Za chciało mi się straszliwe  spać..przekręciłam się  na drugi bok,  słońce wypełniło  mój pokój  pomarańczowym światłem ..ahh…uwielbiam zachody słońca ..wszystko robi się takie spokojne  i ciche….położyłam rękę na swoim brzuch i mimowolnie się uśmiechnęłam …Był już nieco większy niż  w czasie gdy Cornela zabierał mnie z domu „rodziców”  i było już nieco widać ze pojawi sięna tym świecie nowa istotka …której życie, tak samo jak i moje jest w niebezpieczeństwie . 

„ Może jednak oni na serio chcą mojego dobra „  - powiedziałam do sama do siebie  - a ja zachowuję się zbyt egoistycznie i nawet nie dałam im wytłumaczyć  do końca , Liv jesteś egoistką „ .. Przekręciłam się znów na  plecy. W pokoju był już  pół mrok  i panowała cisza ….Moje myśli krążyły tylko teraz koło tego czemu, co zrobiłam rodzonemu bratu  ze tak mnie nienawidzi …ze chce mnie zabić …. Z tego myślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.

- Liv, skarbie otworzysz ? – to był Cornel  - chce pogadać w miarę swoich możliwości  wytłumaczyć  Ci wszystko , proszę otwórz -  ciągle nie miałam siły by słuchać czegokolwiek , nie chciałam już dowiadywać się  kolejnych faktów z swojego życia o których nie miałam pojęcia . Jednak  wstałam i otworzyłam drzwi ..

-Wejdź – powiedziałam spokojnym tonem , uśmiechając się lekko  . Cornel wszedł do pokoju i popatrzył na mnie z ogromną troską

-Kochanie, wybacz chociaż Mi , od początku  mówiłem im by o wszystkim Ci powiedzieli, ale liczyli że sprawy inaczej się potoczą i nikt nie będzie musiał Ci nic mówić ,.bo byłaś taka szczęśliwa..- złapał mnie za rękę

-Szczęśliwa? – zapytałam z  poirytowaniem – jak można być szczęśliwym człowiekiem gdy ktoś ukrywa przed Tobą fakt iż jesteś adoptowanym dzieckiem i  w dodatku poluje na Ciebie psychopatyczne rodzeństwo.

- Liv, nie denerwuj się..wiesz że Ci nie wolno – powiedział spokojnym tonem przyciągając mnie do siebie  - jeśli chcesz  opowiem Ci wszystko  co chcesz..

- Pewnie że chce..tylko najpierw mnie przytul ..-  obiął mnie swoim ramionami i przytulił mocno . Uwielbiałam  czuć  jego silne ramiona, czułam się wtedy bezpieczna. Gdy skończył mnie przytulać , oboje  położyliśmy się na  łóżku..ponownie się przytuliłam


-Opowiedz mi wszystko dokładnie  - zaczęłam bez chwili namysłu..


cdn.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Uwaga !! Uwaga !! ( informacja )

Hejka :) 

W związku  z pytaniami jakie dostaje  KIEDY dalszy ciąg opowiadania , informuję iż posiadam już większą połowę nowej norki i zamierzam skończyć ją  do przyszłego tygodnia.

Czemu aż w przyszłym tygodniu? 

Ponieważ  przez cały obecny czas  miałam sporo pracy oraz nauki do sesji, więc notka ta notka powstaje w wielkim bólu, no nie kiedy tez brak weny...;( No ale sesja mi się skończyła i mam gdzie upchnąć pisanie  tego opowiadania. 

Krótka zapowiedź tego co będzie w notce...

Liv dowie się od rodziców o dwóch rzeczach które nieco zburzą jej dotychczasowy pogląd na styl życia jaki prowadziła. Dowie się również kto uratował ją przed gwałtem...Spędzi noc po za bezpieczną kryjówką...a kto spotka i co będzie się działo sobie doczytacie:)


Pozdrawiam:) 

ps. wrazie pytań zapraszam na  http://askme.pro/Ognistowlosa  :) 

niedziela, 10 listopada 2013

"Co się tutaj dzieje?"

"Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć"
Jonathan Carroll





ciąg dalszy...


- Nie mam teraz ochoty rozmawiać – oznajmiłam komuś, kto wszedł do mojego pokoju, nie widziałam, kto to, ale przypuszczałam, że to może być moja matka

- Ze swoim chłopakiem nie będziesz gadać – usłyszałam głos Cornela, wzięłam wdech wstałam z łóżka i po chwili stałam naprzeciwko swojego ukochanego

-Wróciłeś! – Zaplotłam ręce na jego szyi i pocałowałam namiętnie – Tęskniłam!

- Tez Malutka - objął mnie w pasie i też pocałował, przesuwając rękę na mój tyłek - ale musisz szybko się zbierać, zabieram Cię stąd, wyjaśniłem już wszystko twoim rodzicom..

-Ale ja muszę Ci coś ważnego powiedzieć!- Przerwałam
- Kochanie powiesz później, a teraz się pakuj – ruszył w kierunku schodów – będę za 10 minut idę jeszcze kilka rzeczy omówić z twoim ojcem…

-Cornel, ale ja.. -  Wyszłam za nim na korytarz- ja…my będziemy mieć dziecko! – Krzyknęłam chyba nawet na cały dom, ale nie ważne to było, Cornel stanął w miejscu, spojrzał na mnie i wrócił powrotem do mnie na górę. Weszliśmy do mnie do pokoju.

- Skarbie nie mam czasu na żarty, później obiecuje wszystko Ci wytłumaczę, chyba ufasz mi nie? – Załapał mnie za rękę i spojrzał prosto w oczy.

-Ale ja nie żartowałam- wyszeptam spuszczając wzrok i kładąc rękę, za którą trzymał mnie sobie na bluzce w okolicach brzucha. Zapadła cisza, tylko z dołu było słychać podniesiony ton głosu ojca i matki. Staliśmy tak może z pięć minut, podniosłam lekko wzrok by zobaczyć reakcję swojego ukochanego, serce waliło mi jak oszalałe i milion białych i czarnych myśli przechodziło mi przez głowę. Złapał moje spojrzenie.

- Pogadamy o tym jak będziesz bezpieczna, ale na razie błagam zrób to, o co Cię prosiłem dobrze?- Zabrał rękę z mojego brzucha, pocałował mnie w czoło – będę za 10 min - poszedł na dół.

Przez chwilę jeszcze stałam tam gdzie mnie zostawił , miałam mieszane uczucia, do tego był mi nieco nie dobrze. Wyciągnęłam z dna szafy walizkę i zaczęłam brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po 10 min przyszedł Cornel zabrał ją i zaniósł ją do auta, dał mi tym samym chwilę bym pożegnała się z mamą, bo ojciec gdzieś zniknął. Po mamie wydać było tylko lekkie zdenerwowanie, kazała mi tylko na siebie uważać, dbać i ze wpadnie do mnie za dzień, dwa i wszystko mi opowie. W końcu przyszedł Cornel i powiedział, że auto już czeka. Na zewnątrz czekał na mnie czarny Merc z przyciemnianymi szybami.Wsiadałam.

- A ty ze mną nie jedziesz? – Spojrzałam na Cornela – mówiłeś, że to ty mnie zabierasz…

- Miałem, ale nie mogę – powiedział unikając mojego wzroku – Patryk Cię zawiezie wie gdzie – dokończył
- Jasne..- Mruknęłam rozsiadając się wygodnie na tylnym siedzeniu
Cornel zamienił jeszcze kilka zdań szeptem z Patrykiem i ruszyliśmy. Ponieważ Patryk jest moim dobry przyjacielem opowiedziałam mu o chłodnym przyjęciu Cornela wiadomości ze będziemy mieli dziecko, o dziwo dowidziałam się ze Cornel zdążył o tym mu powiedzieć i trochę udało się mu mnie pocieszyć. Po tej rozmowie poczułam się zmęczona, kimnęłam się, bo Patryk powiedział ze droga będzie dość długa. Obudziłam się jak już byliśmy na miejscu..Znalazłam się w sporym domku chyba w środku, jakiego lasu czy puszczy. Ale dom w środku był bardzo duży, jasny i przytulny, Patryk oprowadził mnie po nim a na końcu wskazał pokój, w którym miałam spać.



- Jak będziesz czegoś potrzebowała daj znać, tylko proszę nie wydziwiaj za bardzo z jedzeniem, bo jeszcze zakupów do końca nie zrobiłem – zaśmiał się Patryk

- Spokojnie –zachichotałam, – choć wiesz mamy tu jakiś twarożek, pomidora iii…Bułkę? Bo trochę z głodniałam – uśmiechnęłam się szeroko.


Patryk przyniósł mi twarożek i całą resztę, najadłam się i położyłam. Mimo iż spałam w aucie pod czas podróży, w sumie robiło się już późno, więc się położyłam i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 



cdn.

środa, 23 października 2013

3 tyg. Później….

"Bezwstydnie całować Cię na środku ulicy. A niech się patrzą niech wiedzą jaka jestem

szczęśliwa przy Tobie."





Dochodzi  druga trzydzieści w nocy, siedzę na parapecie w swoim pokoju i popijam czekoladę, muzyka  cicho gra, a  pokój wypalenia  srebrne światło  księżyca. To że jestem z Cornelem szybko wyszło na jaw ale nikomu to nie wadziło , ojciec wydał się tym nawet zachwycony , tylko mama  starała mi się to wybić  z głowy .

- Czy ty nie oszalałaś?  - spojrzała się na mnie przez ramię, myjąc naczynia

- Z czym ? – zapytałam ją siadając przy długim kuchennym stole

- Nie możesz sobie znaleźć innego chłopaka?  Tylu chłopców, normalnych chłopców mieszka na naszej dzielnicy a Ty musiałaś sobie wybrać  jednego z tych opryszków ojca, nie chce byś skończyła tak jak ja, martwiąc  się o Ciebie i ojca. -  oparła ręce o  zlew

- Ale ja nie chce żadnego normalnego chłopca tylko chce mieć  to znaczy mam F-a-c-e-t-a , po za  tym zakładając że miałam bym normalnego chłopaka jak bym mu tą  całą szopkę wytłumaczyła  „ Słuchaj kochanie  mój tatuś jest gangsterem, jak mnie zostawisz od szczeli ci głowę”  - powiedziałam udawanym poważnym tonem , a  mama  popatrzyła  się na mnie – nie patrz się tak, bo tak by było, . A z Tobą i ojcem jak było, ty  przynajmniej nie musisz szpiegować  mnie ani Cornela jak to robiła babcia. Z resztą  mnie  i Cornela łączy coś więcej niż tylko uczucie…. – mama odwróciła się  i spojrzała na mnie  badawczo

-Co Ty teraz  chcesz mi powiedzieć? – spytała

Wzięłam głęboki wdech.

-Ja? Nic..tylko tyle że się bardzo kochamy z Cornelem –powiedziałam zapychając sobie buzię popcornem  - wiem o czym teraz myślisz, i jeśli chcesz  znać odpowiedź to brzmi ona „Tak” a następna  odpowiedź brzmi  „ W moje urodziny” a na ostatnie „ jeszcze nie wie, ale przy najbliższej okazji mu to powiem”

W kuchni zapanowała  nie zręczna cisza ,a ja  wypuściłam całe wcześniej wciągnięte powietrze i poczułam dziwną ulgę, patrzyłam na mamę to na  miskę z popcornem. Trudno było cokolwiek odczytać z twarzy mojej mamy, bo wyglądała jak kamienny portret, nie było na niej żadnego wyrazu.  Ciszę przerwał trzask drzwiami , mama podskoczyła, podeszła do mnie i powiedziała  spokojnym tonem

- Tylko nie mów nic ojcu, na razie..

-Jasne – konsumowałam dalej popcorn

- Czego ma mi nie mówić? – tata wparował do kuchni , spojrzał na mnie a mamie dał buziaka na dzień dobry – co moje panie knują ?

- A knujemy co Ci tu kupić na urodziny – wymyśliłam na poczekaniu – nie możemy się  z mamą zdecydować  prawda mamo?  - spojrzałam wymownie na mamę

-Ah no właśnie – przytaknęła mi – co zjesz  kochanie? Zrobiłam  schabowe – mama odwróciła się  w stronę kuchenki by nastawić obiad ojcu .

-To ja już  pójdę do siebie okej?  Trochę się źle czuję … -złapałam wzrok mamy na sobie  - zejdę później coś zjeść  paa..


Poszłam na górę.  Położyłam się na łóżku i prawie zasypiałam, gdy  rozległo się pukanie do drzwi. 

wtorek, 10 września 2013

Dwudzieste urodziny

"[...] namiętność jest zawsze zagadką i nie daje się uzasadnić, i niestety to prawda, że życie nie chroni swych najpiękniejszych dzieci i że często najwspanialsi ludzie muszą kochać akurat to, co ich rujnuje "
Zygmunt Freud



Drogi Pamiętniczku ♥ 


Hura! Nareszcie zdrowa! No…prawie, ale i tak się czuję dobrze. Dziś rano wrócili rodzice..W końcu, swój długi pobyt wyjaśnili tym, że spodobało się im we Włoszech i postanowili przedłużyć sobie pobyt, i zostaliby jeszcze gdyby nie fakt ze dwa dni temu miałam dwudzieste urodziny. Przywieźli mi kilka pamiątek z Włoch, ale bardziej ciekawiło ich to jak dawałam sobie radę. Wracając do urodzin. W sumie wszystko było jak to zwykle urodziny, każdy dzwonił lub przysyłał życzenia… Wpadła też Maria z swoim chłopakiem, obje nalegali bym udała się z nimi na wieczorne zakupy twierdząc, że Cornel musi sam zostać w domu i zająć się sprawami, które powierzył mu mój ojciec..W sumie nic w tym dziwnego nie było. Wróciłam późnym wieczorem z ogromnymi zakupami i oczywiście czymś na kolację. W kuchni dołączył do mnie Cornel, widać było, że był w takim samym dobrym humorze, co ja. Zaproponowałam, żeby pomógł mi przysądzić kolację. Przygotowanie kolacji zajęło nam trochę czasu, bo oprócz gotowania przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, śmiejąc się z tego. Kolacja jednak była wspaniała! Siedzieliśmy naprzeciw siebie zajadając spaghetti, na deser dostałam od Cornela mufinkę z jedną świeczką, która miała robić mój tort urodzinowy. 








Po kolacji poszłam do swojego pokoju..Tam czekała miła niespodzianka, na łóżku leżało małe pudełeczko z karteczką „OTWÓRZ MNIE;) „. Wzięłam pakuneczek do ręki, usiadałam na łóżku i go otworzyłam, w środku był przepiękny wisiorek. W tym momencie rozległo się pukanie.

- Wejdź – powiedziałam odkładając prezent.

- Przyniosłem Ci torbę zostawiłaś na dole – powiedział z uśmiechem Cornel

- Nie musiałeś – wstałam z łóżka i podeszłam do niego – i dziękuje za prezent - dałam mu buziaka, który zmienił się w długi namiętny pocałunek.








Mniej więcej taki, jaki miał miejsce w salonie, ale ten był o wiele dłuższy i namiętniejszy, Czułam jak jego ręce, które najpierw trzymał na mojej tali, posuwały się niepewnie wyżej aż zatrzymały się pod moją koszulką. Na moment przestaliśmy się całować, popatrzył Mi głęboko w oczy, pewnie obawiał się, że teraz zacznę krzyczeć jak opętana by mnie zostawił. Jednak uśmiechnęłam się do niego lekko, wzrokiem wskazując na łóżko, uśmiechnął się znacząco i lekko pociągnął w jego stronę. Nim się obejrzałam zniknęła ze mnie koszulka i cała reszta „zbędnych rzeczy”, leżałam na plecach otulona ciepłem jego ciała, jego tors wyglądał zadziwiająco w świetle świeczek zapachowych, których wiśniowy zapach wypełniał cały mój pokój. Z czułością i delikatnością zaczął całować mnie najpierw w usta potem zszedł niżej i zaczął całować po szyi, a ręką krążył po moich udach. Wszystko to wywoływało u mnie przyjemnie dreszcze, które sprawiały, że zaczęłam chcieć więcej. Musiał się tego domyśleć, bo po chwili zszedł jeszcze niżej, zatrzymał się na dość dłuższą chwile przy moich piersiach. Ssał i delikatnie przegryzał moje sutki. Dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy i zszedł niżej, aż w końcu dotarł do mojego wnętrza. Delikatnie zaczął je pieścić palcami potem dołączył do tego usta i język. Z każdym dotykiem jego ust i muśnięciem ust czułam coraz większe podniecenie. Jednak w pewnym Momocie przerwał, uśmiechnął się do mnie i delikatnie znacząc Ścieszkę od ud powrotem do ust. Pocałował mnie bardzo namiętnie i zaczął we Mnie wchodzić, wywołując przy tym nieogarniętą falę rozkoszy. Nasze ciała poruszały się raz szybciej, a raz wolniej. Przejęłam inicjatywę i byłam na górze potem On znów leżał na Mnie, zanurzając się we Mnie i mocno przytulając. Było cudownie! W końcu po moim pokoju rozległ się głośny krzyk rozkoszy…przeszył mnie niesamowity dreszcz rozkoszy…





Nie przestając całować Mnie, Cornel położył się obok mnie i szepną:

- Miałem Ci to powiedzieć w inny sposób, ale wiedz, że jesteś cudowna i Cię kocham – spojrzał mi w oczy.

Moje serce, które przed chwilą uspokoiło, znów zaczęło bić jak oszalałe, popatrzyłam mu głęboko oczy.

- Ja też – pocałowała go i przytuliłam się mocno do Niego.

Za oknem już świtało, wymieniliśmy jeszcze kilka długich pocałunków i usnęliśmy w objęciach. Następnego dnia, Cornel przywitał mnie czułymi pocałunkami i śniadaniem… to były cudowne urodziny i po urodzinowy poranek. 













Muszę kończyć Pamiętniczku, bo zaraz wybieram się z moją drogą mamusią na wspólne zakupy.



Twoja Liv ♥

czwartek, 5 września 2013

Choraa.....

"Zaw­sze jed­nak roz­poznaję siły, które mają kształto­wać mo­je życie. Poz­wa­lam im działać. Cza­sem prze­walają się przez mo­je życie jak hu­ragan. Kiedy in­dziej wstrząsają tyl­ko grun­tem pod moimi sto­pami, tak że tkwią później na in­nej ziemi, a wte­dy ktoś lub coś zos­ta­je pochłonięty. Umac­niam swoją po­zycję w cza­sie trzęsienia ziemi. Kładę się i poz­wa­lam, by hu­ragan prze­leciał na­de mną. Nig­dy nie walczę." 
Jo­sephi­ne Hart


Jest poniedziałkowy poranek, siedzę w łóżku lekko trzęsąc się z zimna, ehh….chyba się przeziębiłam. Od godziny nie pamiętam dokładnie może szóstej albo piątej rano męczy mnie straszna gorączka i deszcze… Cornel nalega bym poszła do lekarza ale nie chce, jedyne co udało mu się do tej pory to na mówić mnie na gorące kakało i jakieś kanapki.





Uwielbiam go jest taki kochany! Gdy tylko wrócił ze swojego zadania które miał do wykonania, wpadł do Marii i zabrał mnie stamtąd do domu. W sumie u Marii nie było tak źle, tylko nasz babski wieczorek nie co się nie udał bo był na nim obecny jej chłopak Patric. Patric tak samo jak Cornel zajmuje się interesami mojego ojca tylko jego działką są narkotyki a raczej ich przemyt, jest też dobrym kolegą Cornela. Cały czas jednak myślałam o tym co miał do zrobienie Cornel oraz co może się dziać z moimi rodzicami. Po powrocie do domu zrobiłam szybką kolację i oglądaliśmy, jednak byłam bardzo ciekawa co Cornel robił tamtego wieczoru, gdy ja byłam u Marii. 


Opowiesz Mi co robiłeś? – popatrzyłam na Cornela zaciekawionym wzrokiem

-Jak co robiłem? – spytał spoglądając z zaskoczeniem na mnie

-No co robiłeś wczoraj wieczorem, jak ja siedziałam u Marii – wyjaśniłam - czy chodzi o to co mi się przydarzyło ? czy tego faceta co Was sprzedawał policji? - byłam strasznie ciekawa , więc postanowiłam mówić wprost

- Oooo jak ciekawska, ale nie mogę Ci powiedzieć Liv – powiedział spokojnym , ale stanowczym tonem

- Proszęęęęęę, opowiedz co by to nie było - zrobiłam mnę małego dziecka które chce jeszcze zosta na placu zabaw

Ej ! bez takich, chcesz by Twój ojciec mnie zabił, jak bym Ci powiedział bo Tobie nie można tego wiedzieć – powiedział lekko uśmiechając do mnie

A widzisz gdzieś tu mojego ojca? Bo ja nie – spojrzałam na niego pytająco – a zabić to ja Cię zaraz zabiję jak mi nie powiesz – powiedziałam poważnym tonem, przysuwając bliżej do niego

Mam się Ciebie bać? – zaśmiał się lekko
-Radziła bym – przejechałam placem po jego klacie, patrząc się mu głęboko w oczy

Muszę poznać – złapał moją dłoń której plac przejeżdżał mu po klacie – masz większy dar przekonywania niż twój ojciec

- To był komplement? I znaczy, że mi powiesz co robiłeś? - uśmiechnęłam się

Był to komplement i raczej nie mam wyboru, choć śmierć z tak ślicznych rączek mogła wybyć przyjemnością – puścił mi oczko. Zachichotałam.

- To zaczynaj – nie przedłużałam dłużej tego, bo chciałam dowiedzieć się co takiego robił tematego wieczoru. Usiadłam sobie wygodnie a on zaczął opowiadać :


- Tak, dostałem polecenie pozbicia się człowieka – zdrajcy. – przeniósł wzrok na okno, poczym znów przeniósł wzrok na mnie - Szedłem oświetlonym korytarzem hotelowym, wiem gdzie on mieszka, wejdę jak niby nic, w mojej kieszeni płaszczu znajduje się moja ukochana dziewiątka, o wszystko się postarałem, nawet tłumik mam co by nie było słychać dźwięku strzału. Stoję przed jego drzwiami, przed tego cholernego dziada drzwiami, zapukał, powiedziałem, że obsługa hotelowa, standardowa gadka, ten nie świadomy drzwi otworzył je, ja nie bawiłem się pochody, kiedy drzwi się lekko uchyliły, szarpnąłem je do siebie mocno, a temu draniowi zawaliłem soczystego sierpowego w twarz tak, że się przewalił do tyłu, ja wszedłem do pokoju, zamknąłem za sobą drzwi, złapałem jego zakrwawioną twarz, o tak nos to do składania już miał przez chirurga. Złapałem go za jego mordę, spojrzałem mu w oczy i powiedziałem "Wiem". Ten chyba od razu się zczaił o co chodzi. Uderzyłem go po raz kolejny, kiedy chciał krzyną, łapałem jego gardło i ściskałem tak mocno, że nie dawał żadnego dźwięku oprócz próby łapania powietrza, za co dostawałem kolejnego w twarz. -Kiedy skończyłem się nim tak bawić, złapałem go za szyję i rzuciłem na fotel, ten chciał mnie przepraszać, jednak ja nie mam litości, chciał mnie przekupić, o nie, ja mam swoją godność. – przerwał na moment - Po pewnym czasie, zaśmiał się i zaczął drwić ze mnie, jednak to mnie tylko podjuszyło, wyciągnąłem pistolet z tłumikiem już na nim założonym, przystawiłem mu go do skroni, a ten jak niby nic zaczął się ze mnie śmiać, że nie dam rady. Moja twarz z przerażonej i gniewnej stałą się spokojna, widać było, że ta jego gadka nie zniechęciła mnie czy załamała ale dała mi coraz to większy powód. Długo nie czekałem, słyszałem jeszcze jak to chce aby go puścił, nie dokończył zdania, kulka została wystrzelona a on zyskał dodatkowy otwór na głowie, krew zaczęła się z niego sączyć. Dal bezpieczeństwa strzeliłem jeszcze 2 razy w jego głowę. Jakby nigdy nic, wyszedłem z tego pokoju, zamykając go i dając kartkę "nie przeszkadzać" trochę minie zanim odkryją zwłoki. – skończył – teraz już wiesz co robiłem. 



Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, uwielbiałam kiedy do mnie mówił ale jeszcze bardziej jak opowiadał.

- Liv!

- Słucham? – odpowiedziałam z uśmiechem

- Coś tak zamarła? Przestraszyłaś się? - spytał z troską – mówiłem że to nie wiedza dla Ciebie

- Ale mi się to podobało – popatrzył się na mnie lekko zdziwiony , a ja uśmiechnęłam się lekko - zgłodniałam tylko, chcesz coś też?

- Jasne.

Poszliśmy do kuchni, tam jeszcze trochę rozmawialiśmy o tym co mi opowiedział i stwierdził że jestem trochę dziwna jak na dziewczynę, skoro interesuję się takimi rzeczami. Dla mnie był to jeden z udanych wieczorów jakie z nim spędziłam , zaczęłam się zastanawiać nad tym co będzie, gdy rodzice wrócą , wtedy już nie będzie tego co jest teraz. Cornel wróci do swoich stałych obowiązków i już nie będzie spędzał tyle czasu ze mną, znów wrócą tylko same spojrzenia i krótkie cześć. Może czas postawić na jedną kartę i pogadać z nim na poważnie? Zobaczę , bo właśnie Cornel wchodzi do pokoju. Pa Pamiętniczku.




Liv ♥

poniedziałek, 2 września 2013

Spacer


"Kiedy jes­teś za­kocha­ny, wszys­tko zaczy­nasz widzieć w no­wym świet­le; sta­jesz się hoj­ny, prze­baczający i miły w sy­tuac­jach, w których wcześniej by­wałeś twar­dy i podły. W sposób nieunik­niony ludzie zaczną po­dob­nie reago­wać i wkrótce prze­konasz się, iż żyjesz w świecie ogar­niętym miłością, który ty sam stworzyłeś. Al­bo przy­pom­nij so­bie ok­re­sy, kiedy byłeś w złym hu­morze i jak wszys­tko cię de­ner­wo­wało, sta­wałeś się po­dej­rzli­wy, podły i wręcz pa­ranoidal­ny. Widziałeś, jak in­ni ludzie reago­wali na two­je zacho­wanie w po­dob­nie ne­gatyw­ny sposób, i nag­le zdałeś so­bie sprawę, że żyjesz we wro­gim świecie stworzo­nym przez two­je myśli i two­je uczu­cia."
An­tho­ny de Mel­lo.




Kochany Pamiętniczku <3  

Jest piątkowe popołudnie, za oknem okropnie pada i jest chłodno….Nie lubię takiej pogody..Siedzę na parapecie w salonie i przyglądam się jak powstają kałuże na chodniku. Cornel siedzi na kanapie i czyści swoją broń, od czasu pocałunku zrobił się jakiś taki zamyślony ale nawet mino jego rzekomego zamyślania miedzy nami panuje miła atmosfera. Ostatnio jednak naszły mnie dziwaczne myśli i pytania..bo co zrobić,gdy nie możliwie staje się  możliwe? Co zrobić gdy w świcie gdzie panują, krwawe zasady pojawia się znikąd uczucie? Którego nie są w stanie wyrazić nawet największe słowa, a wszystko to dzieje się w cieniu, ciemnych i sprzecznych z  prawem interesów za które albo lądujesz za kratkami albo dostajesz kulkę w głowę od  swoich. Takich myśli mam ostatnio sporo w głowie..ale o tym jeszcze kiedyś indziej napisze. 







 Teraz  jednak chce Ci Pamiętniczku opowiedzieć o wczorajszej nocy. Otóż wczoraj około pierwszej w nocy udaliśmy się na spacer. Było cudownie Na ulicy było spokojnie, prześlijmy kilka ulic i zatrzymaliśmy się w parku na placu zabaw. Usiedliśmy na huśtawkach, wszystko zadawało się być takie nie realne, bo takie sceny jak ta, zdarzają się w komediach romantycznych..a jednak to była sama  rzeczywistość. Rozmawialiśmy o wszystkim, z zapartym tchem słuchałam jak opowiadał mi o świecie brudnych interesów, spisków i wielkich tragedii. Nie było mi to w sumie obce, bo od dziecka  w takim świecie się wychowywałam, jednak żyłam tylko na uboczu tego świata, trzyma w tzw.bezpiecznej odległości od jego centrum, Opowiadał mi tyle na ile uznał ze mogę wiedzieć, ale to i tak  było więcej niż wiedziałam od ojca. Może dlatego, że ojciec wciąż ma mnie za swoją mała dziewczynkę, choć mam już prawie dwadzieścia lar.W drodze powrotnej zrobiło się nieco zimno więc podarował mi swoją bluzę po czym skomplementował, że uroczo w niej wyglądam. Gdy doszliśmy do ogrodzenia mojego domu, załapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy tak dłuższą chwilę parząc sobie w oczy. Jego spojrzenie wywoływało u mnie przyjemnie dreszcze na całym moim ciele. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, czułam się cudownie. Czułam że w moim brzuchu wariuje stado wesołych motyli, które chciałyby się wydostać na zewnątrz...jednak wszystko prysło, gdy zaczął padać deszcz i szybko schowaliśmy się w domu. Weszliśmy do domu, nie chciało nam się jeszcze spać więc zjedliśmy coś i obejrzeliśmy film u mnie w pokoju. Oglądaliśmy moją ulubioną komedię romantyczną : „ Powiedz tak”. Rano obudziłam się przytulona do Cornela, który jeszcze słodko drzemał. Śniadanie zjedliśmy w bardzo dobrych humorach, sporo żartowaliśmy i wspominaliśmy nocny spacer Po śniadaniu wpadł do mnie domu ojciec Marii z ważną wiadomością dla Cornela. Zamknęli się w salonie i długo rozmawiali, próbowałam podsłuchać ale nie bardzo się dało bo mówi pół szeptem, a z tego co udało mi się usłyszeć chodziło o jakieś ważne zlecenie, które Cornel miał jak najszybciej wykonać. Czyż by chodziło o tego mężczyznę który sprzedawał mojego ojca i innych policji? Maria mówiła Mi , że opowiedziała ojcu o tym co widziałyśmy w parku i powiedział jej że sprawdzi, a jednocześnie kazał trzymać się na z dala o tej sprawy.








 Po wyjściu ojca Marii, Cornel zniknął na dwie może trzy godziny, potem poinformował mnie że dziś wieczorem będzie musiał wyjść na noc i lepiej by było gdybym spędziła noc u Marii. W sumie jego pomysł nie był całkiem zły, dawno u niej nie byłam, choć wolała bym spędzić go z nim. No ale ma swoje obowiązki względem interesów mojego ojca. Właśnie ojciec…a raczej rodzice…Odkąd wyjechali nie miałam z nimi jakiegokolwiek kontaktu..no może nie licząc tylko kilku wiadomości przekazanych przez ojca Marii. Mimo tego zaczynam się trochę o nich martwić, straszne za nimi tęsknie….chciałabym by oboje już wrócili….eh..kończę już Pamiętniczku.Bo jeszcze muszę spakować trochę rzeczy na nockę u Marii. Postanowiłyśmy urządzić sobie babski wieczorek i wyjść trochę na miasto .Po powrocie od niej wszystko dokładnie Ci opiszę. Buziaczki ..





Twoja Liv.