poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zagadka, wizyta w kuchni, podejrzenia...

"Cicho było na niebie, na ziemi i w sercu...
Noc nastała, ciemnością wszystko okrywając,
Jasne gwiazdy błyszczały i księżyc już wypłynął,
Niebo, las i pola srebrem oblewając."
Maksim Bahdanowicz, "Noc".


Pamiętniczku.....

Noc to taka cicha i spokojna pora, ale czy na pewno? W nocy widać wszystko co niewidoczne jest za dnia ,nasze sekrety i lęki wchodzą na wierzch a my stajemy się bezbronni. Siedziałam na środku łóżka wysilając mózg by przypomnieć , jakiś szczegół związany z moim wybawcą . Ale nic oprócz kominiarki i dużej broni nie mogłam sobie przypomnieć. A nikt do tej pory nie uświadomił mnie kto mnie uratował. Czyżby to miało zostać tajemnicą? Czemu nie chcą mi powiedzieć? W końcu mam prawo wiedzieć komu zawdzięczam swoje życie, ale moment nagle dziwny przebłysk w głowie.. Bluzaaaa..Wstałam z łóżka, skierowałam się w kierunku szafki..otworzyłam ją i wyjęłam czarną lekko zakrwawioną bluzę, nie zdążyli jej zabrać bo schowałam ją by osobiście ją oddać swojemu wybawcy. Przyjrzałam się jej dokładnie…metka i napisy były pobrudzone krwią..chwila..kolejne światełko w głowie..widziałam już kiedyś podobną bluzę..tylko nie mogę przypomnieć sobie gdzie. Eh zgłodniałam trochę..trzeba było coś zjeść..



Odłożyłam bluzę i zeszłam po ciuchu do kuchni..przemknęłam obok salonu gdzie paliło się światło i słychać było półton głosu mojego ojca i kilku innych jego ludzi. Zapewne coś planowali ale co? ogarnęła mi ciekawość, jak nigdy…nie interesowałam się poczynaniami ojca, a on sam starał się trzymać mnie i matkę z dala o nich… tym razem postanowiłam trochę podsłuchać …stłumiłam w sobie głód , stanęłam przy ścianie wejścia do salonu i słuchałam…Mówili o moim porwaniu i o przeciwnej mafii, ojciec dawał jakieś mało zrozumiałe dla mnie instrukcje..ale wszystko zdawało się dotyczyć jednego z jej członków i tego że miał on zginąć…Ogarnęło mnie dziwne uczucie…z mojego powodu miał zginąć człowiek ale to uczucie minęło, gdy na moment zamknęłam oczy i pojawił się obraz mężczyzny którzy z uśmieszkiem na ustach rozcina mi spodnie…Z tego zamyślania wyrwało mnie uczucie objęcia w pasie i głos



- Ładnie tak podsłuchiwać ? – otworzyłam szybko oczy i złapałam oddech, przestraszyłam się ,ujrzałam uśmiechniętą twarz Cornela , w jego oczach dostrzegłam radośnie migoczące iskierki.

- Ja nie podsłuchuję – poczułam że się czerwienię, jego ręce lekko leżały na mojej tali –szlam do kuchni bo zgłodniałam i …

- I nie mogłam się powstrzymać by nie podsłuchać o czym starsi rozmawiają – dokończył z uśmiechem – czemu nie śpisz? – spytał łapiąc za rękę i za prowadził do kuchni. Widocznie uznał że i tak za dużo już się dowiedziałam i postanowił nie drążyć tego tematu.

- Ehh..- westchnęłam – ciągle jeszcze męczą mnie koszmary –powiedziałam siadając przy długim kuchennym stole

- Oj biedna ..to może trochę nutteli? By osłodzić brak snu – pomachał słoiczkiem nuttelii wyjętym z lodówki. Zaśmiałam się lekko..poczułam w brzuchu lekki uścisk, widocznie stłumiony przez ciekawość głód zaczął bardziej dochodzić do głosu.

-Tak, chętnie – odparłam z uśmiechem – a Ty nie siedzisz z nimi ?

-Siedziałem, ale usłyszeliśmy kroki na górze i Twój ojciec kazał sprawdzić czy wszystko w porządku. Więc poszedłem i lekko się za niepokoiłem gdy nie było Cię w pokoju- spojrzał na mnie i dał mi kanapkę –Proszę, smacznego

- No ale znalazłeś mnie – wzięłam kanapkę , położyłam ją na blacie i dałam Cornelowi lekkiego buziaka w policzek w podziękowaniu .W położyłam rękę na jego prawym barku , odsunął się i syknął z bólu.. – Oj przepraszam, nie chciałam…

- Nic się nie stało, to tylko lekka rana – odparł i usiadł na krześle obok mojego

- Na pewno?- chciałam się upewnić – daj może zobaczę

-Tak , na pewno . Nie, nie trzeba. Już się goli tylko jeszcze czasem trochę daje o sobie znać – powiedział z lekkim uśmiechem

-A co Ci się stało? – pytanie wyrwało mi się z ust zanim zdążyłam się nad nim dobrze zastanowić

-Aleś Ty ciekawska,nic takiego – odparł-mała strzelanina ale lepiej się tym nie interesuj- czyżby mnie zbywał ? Lekarze mówili ze chłopak który mnie przyniósł też był ranny…i nagle zapaliło mi w mojej głowie światełko ….jednak z zamyślania wyrwał mnie głos Cornela – Liv, Livvv..!

-Tak?- ocknęłam się i zaczęłam jeść kanapkę 

-Stało się coś? – spytał 

-Nie,nie zamyśliłam się – odparłam i wsunęłam kanapkę do końca 
 
-Może powinnaś się już położyć? –popatrzył na mnie z troską w oczach – Wyglądasz na śpiącą,chodź zaprowadzę Cię

-No okej.- Ruszyliśmy obje do mojego pokoju w salonie nadal paliło się światło tylko zamiast pół tonu było słychać było ciche śmiechy. Cornel zaprowadził mnie pod drzwi i wrócił na dół. Wróciłam do łóżka, ale zauważyłam coś dziwnego.. Gdzie podziała się bluza? -Zostawiłam ją na łóżku...- głośno pomyślałam ..Czyżby Cornel który przeszedł na górę sprawdzić czy wszystko okej zabrał ją? A może to była jego I On uratował mnie? Jeśli tak to czemu tak to przede mną ukrywali? Dowiem się! . Robię się już senna, a za oknem świta kończę drogi pamiętniczku… Dobranoc 




Liv♥

2 komentarze:

  1. rozkręcasz się dziewczyno:)
    ciekawe czy opowiadanie z 10 września jest oparte na prawdziwych przeżyciach :)

    a tak serio mówiąc to naprawdę bardzo fajna powieść dobrze ją rozwijasz, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń